czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 7

Wyszłam z łóżka zszokowana taką ilością kwiatów  w moim pokoju. Skąd one w ogóle się tu wzięły. To chyba jakieś żarty. Narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam w stronę pokoju Jewel. Jej oczywiście w nim nie było, więc zaspana skierowałam się na schody po których zeszłam i polazłam w stronę kuchni. Miałam nadzieję, że ją tam znajdę i dużo się nie myliłam. Powiedziałam zaspana:
- Cześć JJ. Co te kwiaty robią w moim pokoju? - i skierowałam się w stronę lodówki z której zaczęłam wyciągać sok marchwiowy świeżo wyciśnięty przez naszą kucharkę z rana
- Kurier był rano i zostawił te wszystkie kwiaty, ja zastałam podobny widok w pokoju. Tam była karteczka przy którymś bukiecie.
- Jak karteczka? - zapytałam zaspana odstawiając dzbanek na blat kuchenny, bo miałam zamiar wyjąć szklankę.
- Przy moim bukiecie była karteczka od Liama, że przeprasza za to, ale wszystko wyjaśni jak wpadną z chłopakami koło 10 - zaspana spojrzałam niewidzącym wzrokiem w stronę zegara kuchennego i dopiero po chwili do mnie dotarło, że jest za 5 dziesiąta:
- Cholera jasna - powiedziałam i upił szybko łyk soku. - Lecę pod prysznic i zaraz zejdę.
- Oni zaraz tu będą.
- Przecież wiem, dlatego idę się umyć i ubrać - wybiegłam szybko z kuchni i skierowałam się z powrotem na schody, po których wbiegłam tak szybko, że chyba nigdy tak szybko po nich nie biegłam. Po drodze zrezygnowałam z prysznica, gdyż wieczorem brałam długą kąpiel, przez którą między innymi tak późno wstałam. Wpadłam do siebie do pokoju i od razu skierowałam się do garderoby. Nie miałam czasu na wymyślanie jakiegoś skomplikowanego stroju, więc założyłam czerwone rurki i jakiś nowy t-shert nawet nie patrząc co miał nadrukowane. Poszłam jeszcze do łazienki i w małym lusterku poprawiłam włosy. Mogłam już zejść na dół. Jestem pewna, że chłopcy już są tam. Znam Liama i wiem, że nigdy się nie spóźnia i nie lubi tego. Z tego wszystkiego zapomniałam założyć butów domowych i szłam sobie spokojnie w skarpetach, żeby uspokoić trochę oddech. Stanęłam na szczycie schodów i zobaczyłam, że chłopcy czekają już w hallu. Następne czynności trwały zaledwie kilka sekund.
A mianowicie, gdy stanęłam na szczycie schodów i zobaczyłam blond irlandczyka zamyśliłam się na temat wczorajszej rozmowy przez Internet. Było naprawdę miło. Nie wiele myśląc o tym co robię zaczęłam schodzić po schodach i chciałam to zrobić o wiele za szybko, zapominając, że po pierwsze jestem tylko w skarpetach, a po drugie, że rano sprzątaczki na pewno napastowały schody. W jednej chwili poślizgnęłam się na schodku i zleciałam elegancko na tyłku na sam dół schodów. Na moje szczęście chłopcy stali tyłem i nic nie zauważyli, ale Jewel już do mnie szła i się śmiała. Szybko się podniosłam, w obawie, że któryś się odwróci i zobaczy mnie siedzącą na podłodze. Chłopcy odwrócili się akurat gdy już wstałam.
- Piękny zjazd - zaśmiał się Liam. Cholera jasna jak on to zobaczył, zaklęłam w myślach.
- Nic ci się nie stało? - zapytał zmartwiony Niall. Podczas gdy Zayn, Harry i Lou też wydawali się zmartwieni.
- Nie nic mi nie jest. Jak wy to zobaczyliście? - spytał zdziwiona.
- Macie ogromne lustra od Ci technologia. - No fakt. Stali przecież przed ścianą pełną luster. Zaynowi się nie dziwię, że wybrał to miejsce, ale reszta chłopaków mogła sobie darować. Przynajmniej by nie widzieli mojej kompromitacji.

Z góry przepraszam za durny rozdział ,ale jakoś nie miałam pomysłu co by ciekawego napisać. Postaram się nadrobić rozwinięciem, które prawdopodobnie dodam już wieczorem. Jeśli nie chcecie komentować a macie do mnie jakieś pytania to piszcie: kasia07121994@gmail.com (piszcie nawet jako anonim- a ja na pewno odpiszę) 

1 komentarz:

  1. Hahahha i Kasia na tacy podana hahah piękny zjazd na tyłeczku kotek ;P

    OdpowiedzUsuń