piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 10

- Hej Jewel - przywitałam się wchodząc do kuchni. Siostra siedziała tradycyjnie na blacie i jadła śniadanie w pośpiechu. - Idziemy dzisiaj na jakieś zakupy? Mam wolne.
- Wybacz Kat, ale nie dam rady. Umówiłam się już.
- Aha spoko, znowu mnie wystawiasz - powiedziałam z rozczarowaniem w głosie.
- Ej to nie fair. Ty też mnie kilka razy wystawiłaś - powiedziała, zeskakując z blatu.
- No tak ale ja już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłyśmy razem na zakupach.
- Następnym razem - rzuciła, wyciągając sok. - Zadzwoń do Nialla.
- Tylko że on dzisiaj ma próbę generalną.
- Z tego co wiem to nie bardzo, bo chłopcy też mają wolne.
- No tak, ale on ma próbę dźwiękową instrumentów.
- O to nie za fajnie  Wybacz ale ja już lecę - pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i najnormalniej w świecie wyszła z kuchni. Znowu mam wolne i znowu zostałam sama. Nie wiem co się z nią dzieję, ale zawsze mi mówiła wcześniej o swoich planach, a tu nagle jest umówiona. No cóż pozostaje mi dzień wolny spędzić samotnie.
Odebrałam dzwoniący telefon.
- Słucham - powiedziałam bezbarwnym głosem.
- Hej Słońce. Jak tam? - spytał Niall.
- Jak na razie źle - powiedziałam z żalem.
- Co się stało? - spytał z przejęciem w głosie.
- Mam dzisiaj wolne i nie mam co robić. Ty masz próbę, Jewel już się umówiła, a reszta przyjaciół ma jakieś plany - pożaliłam się.
- A chłopcy?
- Nie będę ich przecież wykorzystywać. Tez pewnie mają jakieś plany.
- Chciałbym ci jakoś pomóc, ale dzisiaj jestem uziemiony - zaczął się tłumaczyć.
- Wiem. Nie mam ci tego za złe. Wkurza mnie to że JJ nagle zrobiła się jakaś tajemnicza.
- Chodzi o coś konkretnego teraz? - dopytywał.
- Zawsze mi mówiła o swoich planach, a teraz dopiero dzisiaj powiedziała mi, że się umówiła i w dodatku nie wiem z kim.
- Myślę, że za niedługo wszystko się wyjaśni - pocieszał mnie.
- Wiesz coś na ten temat?
- Przepraszam Kochanie ale muszę już kończyć, zaraz zaczynamy
- Naprawdę musisz kończyć, czy tylko uciekasz od tematu?
- Naprawdę - mówił to takim przesłodkim głosem, że nawet bym nie zauważyła, gdyby kłamał. - Mam nadzieję, że jednak znajdziesz sobie jakieś zajęcie dzisiaj.
- Zobaczymy. Udanej próby -  rozłączyłam się. Zaczęło mi burczeć w brzuchu więc postanowiłam zjeść coś na śniadanie, ale nie chciało mi się szukać naszej kucharki, bo pewnie teraz siedziała u siebie w mieszkaniu a nie chciało mi się iść taki kawał drogi i to przez te wszystkie ogródki. Postanowiłam więc że sama sobie coś przyrządzę. Stanęło na tym, że zaczęłam robić naleśniki. Już od bardzo dawna niczego sama nie gotowałam, więc nic dziwnego, że po 5 minutach byłam już cała upaprana w mące i masie na naleśniki. Gdy nalewałam pierwszą porcję na patelnie, oczywiście zachlapałam trochę blat, po czym oparłam się o niego. Upapraną dłonią podrapałam się po policzku, bo nagle mnie zaswędział. Naleśniki bardzo szybko się smażyły, więc nic dziwnego że zapomniałam się wytrzeć. wyciągnęłam ze spiżarni marmoladę, polewę toffi i bitą śmietanę. Przekładając naleśniki marmoladą i bitą śmietaną zrobiłam sobie mały torcik. Wszystko oczywiście polałam duża ilością sosu. Miałam już siadać do stołu, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Miałam już zamiar olać to, bo pewnie ktoś z ochrony otworzy, ale dzwonek nie przestawał dzwonić. Poczłapałam więc otworzyć wrota.
- Cześć mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziałam rozradowany Liam. Az mnie zatkało. Co on tu robi? Przecież mają wolne. - Wpuścisz mnie?
- Tak tak, wchodź. Jasne - powiedziałam automatycznym głosem.
- Widzę, że dopiero spożywasz śniadanie - i skierował się w stronę kuchni. Czy to takie oczywiste, że jemy w kuchni a nie w jadalni?
- Właśnie miałam taki zamiar.
- Naleśniki?
- Skąd wiesz? - odwrócił się i starł z mojego policzka nadal wilgotną plamę z masy naleśnikowej. - A no tak - powiedziałam i na pewno spłonęłam buraczkiem. Liam usiadł na moim miejscu w kuchni.
- Myślę, że najpierw muszę spróbować czy nadaje się do spożycia - i wbił widelec w mój torcik. Z osłupienia nawet nie zdążyłam zaprotestować. Ale szybko wybudziłam się z transu i skrzyżowałam ręce na piersiach przyjmując pozę kogo wkurzonego.
- I jak Ci smakuje moja ciężka praca?
- Myślę, że zbyt kaloryczne -powiedział z uśmiechem i pełną buzią. Przyjęłam bardzo smutną minę.
- To teraz będę głodna. Brzuszku nie przejmuj się zjemy obiadek, a teraz ani mru mru - dodałam mówiąc do mojego brzucha, pieszcząc się. Liam wybuchnął śmiechem.
- No nie mogę tego mu zrobić. Masz wcinaj, a potem zabieram cię na zakupy - posunął talerz w stronę miejsca obok. Bez protestów siadłam i zaczęłam jeść. Może troszkę za szybko, ale byłam taka głodna, że nie mogłam się opanować.
- A Niall mówił, że nie chcesz jeść - zaśmiał się chłopak.
- Mogę, ale jak jestem głodna. Niall zawsze wszystko wyolbrzymia.
- To się nazywa troska - nie odpowiedziałam mu, bo właśnie kończyłam jeść.
- To co idziemy? - zapytał gdy zobaczył pusty talerz.
- Tylko muszę się ubrać. Poczekasz w salonie?
- Jasne, ale szybko - wiedział, że tak się nie da. Poprowadziłam go do bocznego salonu, w którym jeszcze nigdy nie był.
- Wow, chyba nigdy tu nie byłam. Ale nowoczesny - Liam wydawał się zachwycony.
- Jeszcze w większej części domu nie byliście, ale wszystko przed wami.
- Czemu tu nie jecie?
- W kuchni jest szybciej zjeść, a poza tym w tym domu wszędzie są stoły jadalniane. Znaczy się nie wszędzie  ale jest kilka jadalni.
- Mogę włączyć tv? 
- Jasne - i miałam już wychodzić, ale cofnęłam się, bo coś mi się przypomniało. - To jest SmartTV, reaguje na głos. Np powiedz SmartTv włącz się - i znowu skierowałam się ku drzwiom.
- Dzięki.
Zostawiłam przyjaciela w salonie i popędziłam na górę ubrać się. W połowie schodów zadzwonił Niall.
- Hej Skarbie i jak tam?
- Za wiele się nie zmieniło
- Jak to? Liam nie przyszedł? Wiedziałem. Zaraz do niego zadzwonię i go opieprze. Miał Ci dzisiaj towarzyszyć.
- Mam cię. Wiedziała, że to ty go tu przysłałeś.
- Sam chciał odwiedzić przyjaciółkę. Więc przyszedł?
- Tak ale go wygoniłam, bo zmienił dla mnie plany.
- On nie miał żadnych planów. Kłamczuch - upsi chyba troszkę się zdenerwował.
- Spokojnie Skarbie, nabrałam cię. Zaraz jedziemy na zakupy.
- Uff. To dobrej zabawy. Ja zmykam, bo zaraz się na mnie zdenerwują.
- Pa 



1 komentarz:

  1. hahahha dlaczego to mi trochę mój sen przypomina ??? Pisz szybciej ty Garmgamelu jeden

    OdpowiedzUsuń