poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Oczami Jewel

- Katie ja wychodzę - wydarłam się zdenerwowana z deka, bo właśnie zmierzałam na egzamin na prawko. Siostrunia pomagała mi jakoś się przygotować ale gdy prawie rozbiłam jej brykę, wygoniła mnie z niego i już więcej nie pozwalała mi prowadzić.
- Poczekaj zawiozę Cię - odkrzyknęła ze szczytu schodów.
- Sorki Kaczorku, ale wolę pojechać sama - odpowiedziałam, bo nie chciałam, żeby ktoś się ze mnie śmiał w razie jakbym miała oblać.
- Nie wygłupiaj się Pyszczuniu, zawiozę Cię i poczekam na Ciebie.
- Ale ja nie wygłupiam się. Jadę sama autobusem.
- Ocipiałaś? - zapytała zszokowana.
- Spokojnie przecież nie wyglądam jak Jewel prawda? - Chyba dopiero teraz zauważyła, że mam perukę na głowie. Miało to mi pomóc po pierwsze w dotarciu na miejsce, a poza tym chciałam wiedzieć, że sama zdałam egzamin a nie moje sławne nazwisko.
- Uważaj na siebie
- Jasne jak zawsze. A jak napatoczy się jak jakiś debil to w końcu wy testuję swoją samoobronę. Zobaczymy czy w ogóle czegoś się nauczyłam
- Nawet tak nie żartuj. Trzymam kciuki - powiedziała moja siostrzyczka, kopnęła mnie w tyłek na szczęście i wygoniła na zewnątrz. Ach ta nasz miłość. Poszłam na przystanek, który niestety był kawałek drogi od naszego domu. Chyba logiczne że gwiazdy nie jeżdżą autobusem więc na naszej ulicy takie przywileje nie były mile widziane. Musiałam chwilę poczekac na moje "auto" więc postanowiłam zadzwonić do Liama.
- Słucham
- Siemka Liam - zaczęłam spokojnie. A może tylko tak mi się wydawało bo zaczęłam naprawdę stresować się egzaminem.
- Hej JJ. Co tam?
- Dzwonię, żeby przeprosić za moją reakcję.
- Spokojnie nic nie szkodzi - zaśmiał się chłopak - Ale ten wysoki dźwięk mogłabyś nam pożyczyć na płytę.
- Hahaha zabawne. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Mam nadzieję że wpadniecie do nas na obiad pomimo że zachowałam się jak jakaś napalona fanka.
- Mi tam takie napalone fanki pasują
- Liam - powiedziałam, bo miałam na myśli to że chłopak ma kosmate myśli.
- Miałem na myśli, ze takie jak ty. Zajebiste.
- Ok wybroniłeś się - powiedziałam. - To jak wpadacie?
- Dzisiaj jedziemy właśnie nagrywać naszą wejściówkę na koncerty więc nie da rady - powiedział przepraszająco.
- Acha. A macie już jakiś pomysł? - zagadałam, bo i tak musiałam czekac na ten autobus.
- Pewien pomysł mamy, ale nie zdradzę go. Zobaczysz jak nagramy - powiedział tajemniczo.
- Już nie moge się doczekać. W sumie Katie nie może się doczekać kiedy w końcu przyjdziesz.
- Przyjedziemy jutro. Ok?
- Mi pasuję. Sorki muszę kończyć powoli, bo zaraz przyjedzie moje "auto"
- Gdzie jedziesz?
- Na egzamin na prawko - powiedziałam i jeszcze bardziej się zestresowałam
- To trzymam kciuki. Do zobaczenia.
   Jak ja kocham miejską komunikację. Ledwo wsiadłam do autobusu a już chciałam wysiąść. Choć muszę podziękować, że tak mało bydła było w środku. Jakoś dotrwałam pod ośrodek egzaminacyjny. Razem z egzaminatorem wsiadłam do samochodu.
- Proszę zaparkować równolegle - zrobiłam to idealnie i dumna z siebie zapomniałam żeby zaciągnąć ręczny przy zatrzymaniu i samochód ładnie stoczył się prosto na słupek. Chyba zbiłam lampę.
- Egzamin oblany - powiedział egzaminator cały czerwony.
- Ale przecież wszystko zrobiłam dobrze - zaczęłam.
- Ale zbiłaś lampę. Myślisz, że żona da mi na naprawę?
- Nie chcę słuchać o pana życiu. Spadam stąd - powiedziałam i pobiegłam na przystanek. Po drodze założyłam kaptur. Cholera jasna oblałam na takim gównie. Na szczęście autobus się opóźniał lekko. Z tego wszystkiego zrobiło mi się nie dobrze. Ale jakoś ogarnęłam nerwy, bo byłam bliska płaczu. Kuna fuck... oblałam prawko a zawsze chciałam jeździć sama. Muszę teraz czekać dwa tygodnie na kolejny egzamin. W czasie gdy ja siedziałam na ławce na przystanek podeszło starsze małżeństwo. Dziadziuś trzymał kobietę pod rękę, a w drugiej trzymał laskę. Kobieta ciągnęła torbę na kółkach. Klawa para szła jak potłuczona może z 0.2 km/godz.
- Cholera jasna i ja mam tak chodzić na piechotę. Chcę samochód - powiedziałam niechcący na głos. W tym czasie babunia upuściła torbę. Wstałam, żeby ją podnieść, gdy jednak zobaczyłam minę dziadka pomyślałam, że powinnam zdjąć kaptur. Na mój widok dziadek zrobił minę jakby miał się zesrać w galoty ze strachu
- Och Barbaro - powiedział do żony.
- Proszę - powiedziałam podając kobiecie rączkę torby. - wiem że za duża urosłam, ale to nie znaczy że jestem łobuzicą - powiedziałam i przepuściłam małżeństwo, aby mogło pierwsze wsiąść do autobusu, który właśnie podjechał na przystanek. Dziadek podszedł do jakiegoś staruszka a babcia usiadła przy oknie. Przez tą dusznote panującą wewnątrz pojazdu zebrało mi się znowu na wymiotowanie. Zapragnęłam znaleźć się z powrotem na zewnątrz gdzie powoli zaczął padać deszcz.
- Proszę usiąść koło Barbary - powiedział dziadziuś, kóry chyba chciał stanąć na moim miejscu.
- Och Zygmusiu jesteś taki miły - pierwszy raz odezwała się babcia do swojego mężą. Usiadłam koło kobiety, ale jeszcze bardziej zrobiło mi się duszno.
- Mogłaby pani otworzyć okno? - spytałam
- Oj skarbulku oszalałaś. Na zewnątrz jest tak zimno i deszczyk pada - co ta babcia pieprzy. Niech otworzy to okno i kuna fuck nie jestem małolatą.
- Barbaro dziewczynie chyba jest niedobrze. - powiedział dziadzia.
- To nic Zygmusiu. Nie chcę się rozchorować - starsza pani nie chciała otworzyć okna, a mi nadal było niedobrze. W myślach już nawyzywałam babcię od moherów, bo co jej szkodzi otworzyć okienko. Na jej niefarta właśnie zwróciło mi się śniadanie prosto na jej vansy. Co vansy?
- Cholera - powiedziała babcia całkiem męskim łosem. Nie wiem co było dalej bo jak tylko autobus się zatrzymał wybiegłam z autobusu. Zygmunt chyba wymachiwał na mnie laską. Chciałam krzyknąć przepraszam, ale należało się moherowi. Mogła otworzyć okno.
-    

1 komentarz:

  1. Hahhaha kuna fack dawaj dalej bo cię skopie w nocy z Bolka Kaczorku. No plisssssssssssssss

    OdpowiedzUsuń