Niesamowicie stresowałam się powrotem Jewel do domu. Siedziałam jak jakaś stara nadopiekuńcza baba na ławce przed domem i czekałam aż wróci. Przyszła troszkę wkurzona. Od razu do niej podbiegłam.
- Hej JJ jak poszło? - po jej minie wywnioskowałam, że nie za dobrze. - Choć napijemy się jakiegoś dobrego drinka - dodałam natychmiast i poprowadziłam ją do saloniku z barem.
Jewel usiadła w fotelu z miną męczennicy a ja zabrałam się za przygotowanie jakiegoś drinku. Na szczęście na blacie baru znajdował się iPad więc szybko weszłam na google i poszukałam jakiegoś lekkiego drinku. Zrobiłam dwa i usiadłam koło JJ.
- To powiadaj jak było.
- Było dobrze, ale na koniec samochód mi się stoczył i uderzyłam w słupek.
- Kurczę nie za fajnie.
- Mam zlewkę na to - powiedziała i upiła łyka swojego drinka - Dobry
- Może jednak poduczę cię jazdy do kolejnego egzaminu? - spytałam zła na siebie, bo co szkodziło mi trochę czasu poświęcić dla siostry, a samochód to rzecz nabyta. Kupiłabym kolejny.
- Dzięki - powiedziała już w lepszym nastroju.
- A słuchaj jak podróżowało się autobusem miejskim? - spytałam ciekawa.
- Narzygałam na babcie - powiedziała obojętnie jakby to było coś normalnego. Zrobiłam ogromne oczy ze zdziwienia.
- Jak to narzygałaś na babcię? Jaką babcię? - zaczęłam bełkotać, bo jednocześnie byłam zdziwiona i bliska wybuchnięcia śmiechem.
- Barbara się zwała - powiedziała z uśmiechem i miną jakby wspominała odległe czasy. - A jej mąż Zygmuś
- Zygmuś? - powtórzyłam, upijając łyk drinka.
- Tak Zygmuś, bo Barbara to przesłodka kobieta, która używa wyłącznie zdrobnień.
- Widzę, że zanim na nią puściłaś pawia to się z nią zaprzyjaźniłaś - zażartowałam.
- Nie, ja? Ja tylko podałam jej torbę. Za to ona już wyjechała do mnie z tekstem skarbulku
- Gdyby nie Zygmuś, tworzyłybyście prześliczną parę - Jewel szturchnęła mnie łokciem.
- Nawet o tym nie myśl. Musiałabym za nią chodzić i mówić: Och Barbaro - obie zaczęłyśmy rechotać. Sączyłyśmy powoli nasze drinki, a przynajmniej ja sączyłam, bo Jewel ze swoim talentem wypiła połowę naraz.
- Zrobisz mi drugiego? - spytała ze słodziutką minką.
- A co mamusia na to powie Słoneczko? - miałam nadzieję że udało mi się sparodiować nowo poznaną przyjaciółkę siostry.
- Och Barbaro myślę że się nie pogniewa.
- Więc dobrze zrobię drugiego - z uśmiechem wstałam z fotela i poczłapałam za bar w celu przygotowania kolejnego drinka.
- Może puścisz jakąs muzę? - spytała JJ
- Skoro posiedzimy trochę tu, czemu nie - wzięłam iPada i puściłam radio online. W tym momencie ze sprzętu wydobyła się nowa piosenka 1D.
- A właśnie, dzwoniłam do Liama - zaczęła Jewel.
- Tak i co, bardzo ich wystraszyłaś swoimi decybelami.
- Chyba nie bardzo skoro jutro wpadną na obiad - w tej chwili upuściłam butelkę
- Co? - spytałam zszokowana.
- Myślałam, że sama ich zapraszałaś.
- No tak, ale czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? Musimy coś przygotować.
- Chyba nie zamierzasz sama gotować?
- Jasne, że nie, ale chciałabym podać coś co będzie im wszystkim smakowało. A w sumie nic o nich nie wiem.
- Liama znasz jak własną kieszeń.
- No tak jego tak, a reszta chłopaków? - podałam drinka siostrze i usiadłam z powrotem na fotelu.
- Podaj iPoda- powiedziała.
- Nie możesz sama sobie podać?
- Jest bliżej Ciebie kaczorku - przekomarzała się ze mną, ale w efekcie wzięłam iPoda do rąk i podałam jej go.
- No to tak - zaczęła nawijać Jewel. - Z tej strony wynika, że Zayn Malik uwielbia kurczaka.
- Który to Zayn? - spytałam, bo nagle sobie uświadomiłam, że wyjdę na idiotkę jak jutro nie będę nic o nich wiedziała. W końcu byli kumplami mojego przyjaciela i byli słani, więc odrabiając lekcję powinnam o nich choć trochę wiedzieć.
- O tak wygląda - powiedziała JJ pokazując mi zdjęcie:
- Niezły - skomentowałam.
- No co Ty - zaczęła Jewel piskliwym głosem.
- Podoba Ci się - powiedziałam. Znałam ten jej ton głosu. Na pewno jej się spodobał.
- No tylko spójrz na te jego paczadełka. Są słodkie.
- No są - potwierdziłam. Z jej gustem lepiej nie dyskutować. - No dobra to dla Zayna kurczak a reszta?
- Hmmm... Pisza że Harry lubi Tacos. Już Ci pokazuję jak wygląda.
- Wiem jak wygląda Tacos - powiedziałam, takim tonem jakby było oczywiste, że nie jestem blondynką, choć w rzeczywistości miałam taki kolor włosów.
- Miałam na myśli, że pokażę Ci jak wygląda Harry - zaśmiała się i znów skierowała iPoda w moją stronę.
- Wow ciekawe, gdzie można nabyć takiego mopa? - zaśmiałam się.
- W każdym sklepie z gospodarstwem domowym - powiedziała rzeczowo. Wybuchnęłyśmy śmiechem. - Jest jeszcze Loui. Ale ona najbardziej kocha marchewki, więc trudno będzie coś wybrać dla niego. A wygląda tak - kontynuowała.
- Ale słodziutki uśmiech - dodałam i dopiłam swojego drinka. - No dobra no to co jutro jemy kurczaka, tacos i zagryzamy marchewką?
- Dobry pomysł. A dla Liama co?
- Liam zje to co przygotujemy. No dobra to mamy jadłospis.
- No chyba tak - Jewel spojrzała na zegarek. - Wow już tak późno? Ja to już pójdę się położyć.
- Ja chyba tez, a co ty na to żeby jutro pójść rano na zakupy? - spytałam wstając.
- Czemu nie. Można - Jewel poszła w moje ślady i również zaczęła podnosić swoją pupcię - A zapomniałabym. Jest przecież jeszcze Niall.
- A on co je?
- Wszystko- zaśmiała się Jewel. - No nie patrz tak na mnie. Naprawdę wchłania wszystko. Przynajmniej tak piszą na necie.
- No dobra, a jak wygląda? - chciałam wiedzieć, choć przeciez na pewno go poznam bo jak je tony żarcia to pewnie tez jest dośc pulchny, a poza tym widziałam już zdjęcia wszystkich oprócz niego.
- Wyłączyłam juz iPoda - powiedziała Jewel, odkładając sprzęt na blat.
- Dobra trudno się mówi - powiedziałam i skierowałyśmy się w stronę naszych sypialni. Cieszę się, że w końcu mam kilka dni wolnego. Gdy już byłam w łóżku, odpaliłam twittera na moim iPhonie i od razu wyświetlił mi się komunikat Liama: " Jutro rano dalszy ciąg zdjęć do wejściówki a potem obiad u przyjaciół". Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu. Wyłączyłam Internet i odłożyłam telefon na stolik. Poszłam spać.
Śniło mi się, że mieszkałam z Jewel w wiosce Smerfów. Mieszkałyśmy w takim super borowiku, w którym było bardzo przytulnie. Jewel była małą Saszetką a ja byłam Smerfetką. Miałam taką super białą sukieneczkę, ale zazdrościłam JJ ogrodniczek. Wyszłam z domku, w celu odnalezienia smerfowej Jewel. Odnalazłam ją na skraju lasku. Była oparta o drzewo, a przed nią stał Laluś. W ręku oczywiście trzymał lusterko, ale zszokowąło mnie to co zobaczyłam, bo wyjął kwiatek zza ucha i podał go małej smerfowej JJ. Zszokowana nie chciałam im przeszkadzać więc poszłam do centrum wioski. Spotkałam tam Papa Smerfa.
- Smerfetko dokąd idziesz? - spytał. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że powiedział to głosem Liama.
- Idę na spacer - odpowiedziałam i pomachałam do niego.
- Uważaj tylko na Zgrywusa bo ma dzisiaj dziwny humor.
- Dobrze.- powiedziałam i poszłam dalej. Nagle sen nabrał innego biegu i na skraju lasu pojawił się Gargamel, ale oczy miał zielone. Zupełnie takie same jak oczy Harrego. No niestety ze zdjęcia jakoś tak zapamiętałam najbardziej jego oczy. Gargamel uśmiechnął się szyderczo i wraz ze swoim kotem wrócił w głąb lasu. Podeszłam do najbliższych drzew i wyjrzałam za nie. Zza jednego z nich wyszła druga Smerfetka. Zupełnie identyczna jak ja. Zrobiłam ogromne oczy ze zdziwienia, ale zaraz zszokowanie dało miejsce śmiechowi, bo ta druga Smerfetka potknęła się o konar. Gdybym nie znała historii Smerfów powiedziałabym że ta Smerfetka połknęła Ciamajdę i teraz tworzą jedność.
- Nie śmiej się ze mnie- powiedziała ta druga z irlandzkim akcentem. Skąd mi się wziął irlandzki akcent? Sama się zdziwiłam ale to w końcu był tylko sen.
- Nie chcę Cię wygryźć - powiedziała do mnie - może zjesz ciastko - powiedziała i wyciągnęła zza pleców muffine.
- Katie obudź się. Miałyśmy iść na miasto - powiedziała zniecierpliwiona Jewel.
- Yhymm już wstaję - powiedziałam zaspana. Spojrzałam na zegarek. Była 9 rano. Trudno się mówi. Poszłam się przemyć i w coś ubrać. Zeszłam do kuchni, gdzie już czekała wyszykowana Jewel
- To co idziemy? - spytała jeszcze bardziej zniecierpliwiona.
- Poczekaj kobieto tylko się napiję - powiedziałam kierując się w stronę lodówki, ale JJ zagrodziła mi drogę.
- Nie ma picia. Komu w drogę temu trampek - powiedziała.
- Daj pić - powiedziałam naśladując prastarego człowieka.
- Pijże szybciej - ponagliła mnie, gdy wyciągałam sok z lodówki. Napiłam się, wzięłam kluczyki i pojechałyśmy do centrum. Zostawiłyśmy auto w garażu podziemnym i skierowałyśmy się w stronę naszej ulubionej galerii.
- Czemu nie zaparkowałaś pod galerią? - spytała zdziwiona Jewel.
- Jest ładna pogoda. Chciałam się przejść. To nie jest daleko - powiedziałam wchodząc na pasaż handlowy opodal galerii. Po środku stał jakiś grubasek z tabliczką "Darmowe uściski."
- Ma chłopak pecha, bo jakoś nie widzę popytu - powiedziałam z przekąsem.
- Zmieńmy to - na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek. Wzięła mnie za rękę i poprowadziła w stronę chłopka. Wiedziałam co planuje, ale się nie opierałam.
- My jesteśmy chętne - powiedziałam, uprzedzając siostrę. Koleś z tabliczką uśmiechnął się do nas przyjaźnie i podeszłyśmy do niego się przytulić. Usłyszałam tylko jak typek jednocześnie z Jewel mówią ooooo a potem chłopak nam podziękował. Ludzie oczywiście widząc, że my tak zrobiłyśmy, również podeszli do niego się przytulić. My odeszłyśmy zanim zebrał się wokół nas tłum. Chciałam kupić sobie kilka rzeczy a nie rozdawać autografy. Pod galerią odwróciłyśmy się jeszcze na chwilę i ujrzałyśmy jak mała dziewczynka podeszła do niego nieśmiało. Weszłyśmy do budynku.
- To słodkie, że ludzie potrafią być dobrzy - powiedziała lekko ironicznie Jewel.
- Ja tam podziwiam tego chłopaka, że pomimo że tak wygląda nie wstydził się wyjść do ludzi. To naprawdę fajne.
Nie powiem na zakupach trochę przesadziłyśmy. Kupiłyśmy o wiele za dużo rzeczy, ale zazwyczaj tak było. Zamiast kupić sobie spodnie, kupiłam dwie pary nowych szpilek, chyba ze cztery t-shirte no i trochę biżuterii. Jewel kupiła sobie nowe trampki do kolekcji, zamówiła conversy z nadrukiem z podobizną 1D, kupiła sobie full capa, w sumie nie wiem po co, bo trzymała je zazwyczaj na półce. Wyszłyśmy z drugiej strony galerii więc znowu czekał nas spacerek do auta. Tym razem trochę dłuższy. Po drodze na potknęłyśmy się na dwójkę chłopaków, wyglądających trochę na hipisów. Jeden z nich grał na gitarze drugi udawał że gra na wyimaginowanych bębnach.
- Musimy częściej wychodzić na spacery - rzuciłam pomysł i z uśmiechem poszłyśmy dalej.
- No tak bo za mało klaunów spotykamy - zaśmiała się Jewel.
- Ej on nie wyglądał jak Klaun.
- No nie. Wyglądał jak pajac.
Wsadziłyśmy torby z zakupami do bagażnika i wsiadłyśmy do środka.
- Jak stoimy z czasem? - spytałam.
- No według mojego zegarka mamy jeszcze dwie godzinki do obiadu
- No dobra- powiedziałam, gdy powoli wjeżdżałyśmy na naszą posesję - Nie będę wjeżdżać do garażu, bo potem musimy zabrać zakupy.
- Good Idea - rzuciła Jewel i wysiadła. Poczłapałam za nią do domu.
- Idę się odświeżyć - powiedziałam i zaczęłam wspinać się po schodach.
- Też chyba tak zrobię.
- To do zobaczenia potem. Zejdź trochę wcześniej - powiedziałam i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Chciałam wziąć prysznic, a musiałam jeszcze wybrać coś fajnego do ubrania. Bardzo mało czasu zostało mi na przygotowanie się.
Hahahha ach te smerfy chyba nawiedzają każdy nasz sen ;P
OdpowiedzUsuń