poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 4

 To jest ta chwila, gdy muszę powiedzieć mojej ukochanej siostrzyczce, żeby mnie nie straszyła. Dodaje tego posta na jej delikatną prośbę, więc mam nadzieję, że wam się spodoba. 

Niesamowicie stresowałam się powrotem Jewel do domu. Siedziałam jak jakaś stara nadopiekuńcza baba na ławce przed domem i czekałam aż wróci. Przyszła troszkę wkurzona. Od razu do niej podbiegłam.
- Hej JJ jak poszło? - po jej minie wywnioskowałam, że nie za dobrze. - Choć napijemy się jakiegoś dobrego drinka - dodałam natychmiast i poprowadziłam ją do saloniku z barem.
Jewel usiadła w fotelu z miną męczennicy a ja zabrałam się za przygotowanie jakiegoś drinku. Na szczęście na blacie baru znajdował się iPad więc szybko weszłam na google i poszukałam jakiegoś lekkiego drinku. Zrobiłam dwa i usiadłam koło JJ.
- To powiadaj jak było.
- Było dobrze, ale na koniec samochód mi się stoczył i uderzyłam w słupek.
- Kurczę nie za fajnie.
- Mam zlewkę na to - powiedziała i upiła łyka swojego drinka - Dobry
- Może jednak poduczę cię jazdy do kolejnego egzaminu? - spytałam zła na siebie, bo co szkodziło mi trochę czasu poświęcić dla siostry, a samochód to rzecz nabyta. Kupiłabym kolejny.
- Dzięki - powiedziała już w lepszym nastroju.
- A słuchaj jak podróżowało się autobusem miejskim? - spytałam ciekawa.
- Narzygałam na babcie - powiedziała obojętnie jakby to było coś normalnego. Zrobiłam ogromne oczy ze zdziwienia. 
- Jak to narzygałaś na babcię? Jaką babcię? - zaczęłam bełkotać, bo jednocześnie byłam zdziwiona i bliska wybuchnięcia śmiechem.
- Barbara się zwała - powiedziała z uśmiechem i miną jakby wspominała odległe czasy. - A jej mąż Zygmuś
- Zygmuś? - powtórzyłam, upijając łyk drinka.
- Tak Zygmuś, bo Barbara to przesłodka kobieta, która używa wyłącznie zdrobnień.
- Widzę, że zanim na nią puściłaś pawia to się z nią zaprzyjaźniłaś - zażartowałam.
- Nie, ja? Ja tylko podałam jej torbę. Za to ona już wyjechała do mnie z tekstem skarbulku
- Gdyby nie Zygmuś, tworzyłybyście prześliczną parę - Jewel szturchnęła mnie łokciem.
- Nawet o tym nie myśl. Musiałabym za nią chodzić i mówić: Och Barbaro - obie zaczęłyśmy rechotać. Sączyłyśmy powoli nasze drinki, a przynajmniej ja sączyłam, bo Jewel ze swoim talentem wypiła połowę naraz.
- Zrobisz mi drugiego? - spytała ze słodziutką minką.
- A co mamusia na to powie Słoneczko? - miałam nadzieję że udało mi się sparodiować nowo poznaną przyjaciółkę siostry.
- Och Barbaro myślę że się nie pogniewa.
- Więc dobrze zrobię drugiego - z uśmiechem wstałam z fotela i poczłapałam za bar w celu przygotowania kolejnego drinka. 
- Może puścisz jakąs muzę? - spytała JJ
- Skoro posiedzimy trochę tu, czemu nie - wzięłam iPada i puściłam radio online. W tym momencie ze sprzętu wydobyła się nowa piosenka 1D.
- A właśnie, dzwoniłam do Liama - zaczęła Jewel.
- Tak i co, bardzo ich wystraszyłaś swoimi decybelami.
- Chyba nie bardzo skoro jutro wpadną na obiad - w tej chwili upuściłam butelkę
- Co? - spytałam zszokowana. 
- Myślałam, że sama ich zapraszałaś.
- No tak, ale czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? Musimy coś przygotować.
- Chyba nie zamierzasz sama gotować?
- Jasne, że nie, ale chciałabym podać coś co będzie im wszystkim smakowało. A w sumie nic o nich nie wiem.
- Liama znasz jak własną kieszeń.
- No tak jego tak, a reszta chłopaków? - podałam drinka siostrze i usiadłam z powrotem na fotelu.
- Podaj iPoda- powiedziała.
- Nie możesz sama sobie podać?
- Jest bliżej Ciebie kaczorku - przekomarzała się ze mną, ale w efekcie wzięłam iPoda do rąk i podałam jej go.
- No to tak - zaczęła nawijać Jewel. - Z tej strony wynika, że Zayn Malik uwielbia kurczaka.
- Który to Zayn? - spytałam, bo nagle sobie uświadomiłam, że wyjdę na idiotkę jak jutro nie będę nic o nich wiedziała. W końcu byli kumplami mojego przyjaciela i byli słani, więc odrabiając lekcję powinnam o nich choć trochę wiedzieć.
- O tak wygląda - powiedziała JJ pokazując mi zdjęcie:
- Niezły - skomentowałam.
- No co Ty - zaczęła Jewel piskliwym głosem.
- Podoba Ci się - powiedziałam. Znałam ten jej ton głosu. Na pewno jej się spodobał.
- No tylko spójrz na te jego paczadełka. Są słodkie.
- No są - potwierdziłam. Z jej gustem lepiej nie dyskutować. - No dobra to dla Zayna kurczak a reszta?
- Hmmm... Pisza że Harry lubi Tacos. Już Ci pokazuję jak wygląda.
- Wiem jak wygląda Tacos - powiedziałam, takim tonem jakby było oczywiste, że nie jestem blondynką, choć w rzeczywistości miałam taki kolor włosów. 
- Miałam na myśli, że pokażę Ci jak wygląda Harry - zaśmiała się i znów skierowała iPoda w moją stronę.
- Wow ciekawe, gdzie można nabyć takiego mopa? - zaśmiałam się.
- W każdym sklepie z gospodarstwem domowym - powiedziała rzeczowo. Wybuchnęłyśmy śmiechem. - Jest jeszcze Loui. Ale ona najbardziej kocha marchewki, więc trudno będzie coś wybrać dla niego. A wygląda tak - kontynuowała. 
- Ale słodziutki uśmiech - dodałam i dopiłam swojego drinka. - No dobra no to co jutro jemy kurczaka, tacos i zagryzamy marchewką? 
- Dobry pomysł. A dla Liama co?
- Liam zje to co przygotujemy. No dobra to mamy jadłospis. 
- No chyba tak - Jewel spojrzała na zegarek. - Wow już tak późno? Ja to już pójdę się położyć.
- Ja chyba tez, a co ty na to żeby jutro pójść rano na zakupy? - spytałam wstając.
- Czemu nie. Można - Jewel poszła w moje ślady i również zaczęła podnosić swoją pupcię - A zapomniałabym. Jest przecież jeszcze Niall. 
- A on co je?
- Wszystko- zaśmiała się Jewel. - No nie patrz tak na mnie. Naprawdę wchłania wszystko. Przynajmniej tak piszą na necie. 
- No dobra, a jak wygląda? - chciałam wiedzieć, choć przeciez na pewno go poznam bo jak je tony żarcia to pewnie tez jest dośc pulchny, a poza tym widziałam już zdjęcia wszystkich oprócz niego.
- Wyłączyłam juz iPoda - powiedziała Jewel, odkładając sprzęt na blat.
- Dobra trudno się mówi - powiedziałam i skierowałyśmy się w stronę naszych sypialni. Cieszę się, że w końcu mam kilka dni wolnego. Gdy już byłam w łóżku, odpaliłam twittera na moim iPhonie i od razu wyświetlił mi się komunikat Liama: " Jutro rano dalszy ciąg zdjęć do wejściówki a potem obiad u przyjaciół". Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu. Wyłączyłam Internet i odłożyłam telefon na stolik. Poszłam spać.

Śniło mi się, że mieszkałam z Jewel w wiosce Smerfów. Mieszkałyśmy w takim super borowiku, w którym było bardzo przytulnie. Jewel była małą Saszetką a ja byłam Smerfetką. Miałam taką super białą sukieneczkę, ale zazdrościłam JJ ogrodniczek. Wyszłam z domku, w celu odnalezienia smerfowej Jewel. Odnalazłam ją na skraju lasku. Była oparta o drzewo, a przed nią stał Laluś. W ręku oczywiście trzymał lusterko, ale zszokowąło mnie to co zobaczyłam, bo wyjął kwiatek zza ucha i podał go małej smerfowej JJ. Zszokowana nie chciałam im przeszkadzać więc poszłam do centrum wioski. Spotkałam tam Papa Smerfa.
- Smerfetko dokąd idziesz? - spytał. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że powiedział to głosem Liama.
- Idę na spacer - odpowiedziałam i pomachałam do niego.
- Uważaj tylko na Zgrywusa bo ma dzisiaj dziwny humor.
- Dobrze.- powiedziałam i poszłam dalej. Nagle sen nabrał innego biegu i na skraju lasu pojawił się Gargamel, ale oczy miał zielone. Zupełnie takie same jak oczy Harrego. No niestety ze zdjęcia jakoś tak zapamiętałam najbardziej jego oczy. Gargamel uśmiechnął się szyderczo i wraz ze swoim kotem wrócił w głąb lasu. Podeszłam do najbliższych drzew i wyjrzałam za nie. Zza jednego z nich wyszła druga Smerfetka. Zupełnie identyczna jak ja. Zrobiłam ogromne oczy ze zdziwienia, ale zaraz zszokowanie dało miejsce śmiechowi, bo ta druga Smerfetka potknęła się o konar. Gdybym nie znała historii Smerfów powiedziałabym że ta Smerfetka połknęła Ciamajdę i teraz tworzą jedność.
- Nie śmiej się ze mnie- powiedziała ta druga z irlandzkim akcentem. Skąd mi się wziął irlandzki akcent? Sama się zdziwiłam ale to w końcu był tylko sen.
- Nie chcę Cię wygryźć - powiedziała do mnie - może zjesz ciastko - powiedziała i wyciągnęła zza pleców muffine.

- Katie obudź się. Miałyśmy iść na miasto - powiedziała zniecierpliwiona Jewel.
- Yhymm już wstaję - powiedziałam zaspana. Spojrzałam na zegarek. Była 9 rano. Trudno się mówi. Poszłam się przemyć i w coś ubrać. Zeszłam do kuchni, gdzie już czekała wyszykowana Jewel
- To co idziemy? - spytała jeszcze bardziej zniecierpliwiona. 
- Poczekaj kobieto tylko się napiję - powiedziałam kierując się w stronę lodówki, ale JJ zagrodziła mi drogę.
- Nie ma picia. Komu w drogę temu trampek - powiedziała.
- Daj pić - powiedziałam naśladując prastarego człowieka.
- Pijże szybciej - ponagliła mnie, gdy wyciągałam sok z lodówki. Napiłam się, wzięłam kluczyki i pojechałyśmy do centrum. Zostawiłyśmy auto w garażu podziemnym i skierowałyśmy się w stronę naszej ulubionej galerii.
- Czemu nie zaparkowałaś pod galerią? - spytała zdziwiona Jewel.
- Jest ładna pogoda. Chciałam się przejść. To nie jest daleko - powiedziałam wchodząc na pasaż handlowy opodal galerii. Po środku stał jakiś grubasek z tabliczką "Darmowe uściski."
- Ma chłopak pecha, bo jakoś nie widzę popytu - powiedziałam z przekąsem. 
- Zmieńmy to - na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek. Wzięła mnie za rękę i poprowadziła w stronę chłopka. Wiedziałam co planuje, ale się nie opierałam.
- My jesteśmy chętne - powiedziałam, uprzedzając siostrę. Koleś z tabliczką uśmiechnął się do nas przyjaźnie i podeszłyśmy do niego się przytulić. Usłyszałam tylko jak typek jednocześnie z Jewel mówią ooooo a potem chłopak nam podziękował. Ludzie oczywiście widząc, że my tak zrobiłyśmy, również podeszli do niego się przytulić. My odeszłyśmy zanim zebrał się wokół nas tłum. Chciałam kupić sobie kilka rzeczy a nie rozdawać autografy. Pod galerią odwróciłyśmy się jeszcze na chwilę i ujrzałyśmy jak mała dziewczynka podeszła do niego nieśmiało. Weszłyśmy do budynku.
- To słodkie, że ludzie potrafią być dobrzy - powiedziała lekko ironicznie Jewel.
- Ja tam podziwiam tego chłopaka, że pomimo że tak wygląda nie wstydził się wyjść do ludzi. To naprawdę fajne.
Nie powiem na zakupach trochę przesadziłyśmy. Kupiłyśmy o wiele za dużo rzeczy, ale zazwyczaj tak było. Zamiast kupić sobie spodnie, kupiłam dwie pary nowych szpilek, chyba ze cztery t-shirte no i trochę biżuterii. Jewel kupiła sobie nowe trampki do kolekcji, zamówiła conversy z nadrukiem z podobizną 1D, kupiła sobie full capa, w sumie nie wiem po co, bo trzymała je zazwyczaj na półce. Wyszłyśmy z drugiej strony galerii więc znowu czekał nas spacerek do auta. Tym razem trochę dłuższy. Po drodze na potknęłyśmy się na dwójkę chłopaków, wyglądających trochę na hipisów. Jeden z nich grał na gitarze drugi udawał że gra na wyimaginowanych bębnach.
- Musimy częściej wychodzić na spacery - rzuciłam pomysł i z uśmiechem poszłyśmy dalej.
- No tak bo za mało klaunów spotykamy - zaśmiała się Jewel.
- Ej on nie wyglądał jak Klaun.
- No nie. Wyglądał jak pajac.
 Wsadziłyśmy torby z zakupami do bagażnika i wsiadłyśmy do środka.
- Jak stoimy z czasem? - spytałam.
- No według mojego zegarka mamy jeszcze dwie godzinki do obiadu
- No dobra- powiedziałam, gdy powoli wjeżdżałyśmy na naszą posesję - Nie będę wjeżdżać do garażu, bo potem musimy zabrać zakupy.
- Good Idea - rzuciła Jewel i wysiadła. Poczłapałam za nią do domu.
- Idę się odświeżyć - powiedziałam i zaczęłam wspinać się po schodach.
- Też chyba tak zrobię.
- To do zobaczenia potem. Zejdź trochę wcześniej - powiedziałam i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Chciałam wziąć prysznic, a musiałam jeszcze wybrać coś fajnego do ubrania. Bardzo mało czasu zostało mi na przygotowanie się. 




1 komentarz: