niedziela, 28 kwietnia 2013

Dziękuję wam bardzo za 1000- odwiedzin. Jesteście niesamowici i cieszy mnie, że ktoś w ogóle zagląda na mojego bloga. Mam najlepszych czytelników pod Słońcem, bo jesteście nimi WY - kochani. Postaram się was nie zawieźć i regularnie dodawać nowe rozdziały. Historia nam się rozwija więc chyba nie będzie problemu.
Jeszcze raz dziękuję.
Uwielbiam was 

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 10

- Hej Jewel - przywitałam się wchodząc do kuchni. Siostra siedziała tradycyjnie na blacie i jadła śniadanie w pośpiechu. - Idziemy dzisiaj na jakieś zakupy? Mam wolne.
- Wybacz Kat, ale nie dam rady. Umówiłam się już.
- Aha spoko, znowu mnie wystawiasz - powiedziałam z rozczarowaniem w głosie.
- Ej to nie fair. Ty też mnie kilka razy wystawiłaś - powiedziała, zeskakując z blatu.
- No tak ale ja już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłyśmy razem na zakupach.
- Następnym razem - rzuciła, wyciągając sok. - Zadzwoń do Nialla.
- Tylko że on dzisiaj ma próbę generalną.
- Z tego co wiem to nie bardzo, bo chłopcy też mają wolne.
- No tak, ale on ma próbę dźwiękową instrumentów.
- O to nie za fajnie  Wybacz ale ja już lecę - pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i najnormalniej w świecie wyszła z kuchni. Znowu mam wolne i znowu zostałam sama. Nie wiem co się z nią dzieję, ale zawsze mi mówiła wcześniej o swoich planach, a tu nagle jest umówiona. No cóż pozostaje mi dzień wolny spędzić samotnie.
Odebrałam dzwoniący telefon.
- Słucham - powiedziałam bezbarwnym głosem.
- Hej Słońce. Jak tam? - spytał Niall.
- Jak na razie źle - powiedziałam z żalem.
- Co się stało? - spytał z przejęciem w głosie.
- Mam dzisiaj wolne i nie mam co robić. Ty masz próbę, Jewel już się umówiła, a reszta przyjaciół ma jakieś plany - pożaliłam się.
- A chłopcy?
- Nie będę ich przecież wykorzystywać. Tez pewnie mają jakieś plany.
- Chciałbym ci jakoś pomóc, ale dzisiaj jestem uziemiony - zaczął się tłumaczyć.
- Wiem. Nie mam ci tego za złe. Wkurza mnie to że JJ nagle zrobiła się jakaś tajemnicza.
- Chodzi o coś konkretnego teraz? - dopytywał.
- Zawsze mi mówiła o swoich planach, a teraz dopiero dzisiaj powiedziała mi, że się umówiła i w dodatku nie wiem z kim.
- Myślę, że za niedługo wszystko się wyjaśni - pocieszał mnie.
- Wiesz coś na ten temat?
- Przepraszam Kochanie ale muszę już kończyć, zaraz zaczynamy
- Naprawdę musisz kończyć, czy tylko uciekasz od tematu?
- Naprawdę - mówił to takim przesłodkim głosem, że nawet bym nie zauważyła, gdyby kłamał. - Mam nadzieję, że jednak znajdziesz sobie jakieś zajęcie dzisiaj.
- Zobaczymy. Udanej próby -  rozłączyłam się. Zaczęło mi burczeć w brzuchu więc postanowiłam zjeść coś na śniadanie, ale nie chciało mi się szukać naszej kucharki, bo pewnie teraz siedziała u siebie w mieszkaniu a nie chciało mi się iść taki kawał drogi i to przez te wszystkie ogródki. Postanowiłam więc że sama sobie coś przyrządzę. Stanęło na tym, że zaczęłam robić naleśniki. Już od bardzo dawna niczego sama nie gotowałam, więc nic dziwnego, że po 5 minutach byłam już cała upaprana w mące i masie na naleśniki. Gdy nalewałam pierwszą porcję na patelnie, oczywiście zachlapałam trochę blat, po czym oparłam się o niego. Upapraną dłonią podrapałam się po policzku, bo nagle mnie zaswędział. Naleśniki bardzo szybko się smażyły, więc nic dziwnego że zapomniałam się wytrzeć. wyciągnęłam ze spiżarni marmoladę, polewę toffi i bitą śmietanę. Przekładając naleśniki marmoladą i bitą śmietaną zrobiłam sobie mały torcik. Wszystko oczywiście polałam duża ilością sosu. Miałam już siadać do stołu, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Miałam już zamiar olać to, bo pewnie ktoś z ochrony otworzy, ale dzwonek nie przestawał dzwonić. Poczłapałam więc otworzyć wrota.
- Cześć mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziałam rozradowany Liam. Az mnie zatkało. Co on tu robi? Przecież mają wolne. - Wpuścisz mnie?
- Tak tak, wchodź. Jasne - powiedziałam automatycznym głosem.
- Widzę, że dopiero spożywasz śniadanie - i skierował się w stronę kuchni. Czy to takie oczywiste, że jemy w kuchni a nie w jadalni?
- Właśnie miałam taki zamiar.
- Naleśniki?
- Skąd wiesz? - odwrócił się i starł z mojego policzka nadal wilgotną plamę z masy naleśnikowej. - A no tak - powiedziałam i na pewno spłonęłam buraczkiem. Liam usiadł na moim miejscu w kuchni.
- Myślę, że najpierw muszę spróbować czy nadaje się do spożycia - i wbił widelec w mój torcik. Z osłupienia nawet nie zdążyłam zaprotestować. Ale szybko wybudziłam się z transu i skrzyżowałam ręce na piersiach przyjmując pozę kogo wkurzonego.
- I jak Ci smakuje moja ciężka praca?
- Myślę, że zbyt kaloryczne -powiedział z uśmiechem i pełną buzią. Przyjęłam bardzo smutną minę.
- To teraz będę głodna. Brzuszku nie przejmuj się zjemy obiadek, a teraz ani mru mru - dodałam mówiąc do mojego brzucha, pieszcząc się. Liam wybuchnął śmiechem.
- No nie mogę tego mu zrobić. Masz wcinaj, a potem zabieram cię na zakupy - posunął talerz w stronę miejsca obok. Bez protestów siadłam i zaczęłam jeść. Może troszkę za szybko, ale byłam taka głodna, że nie mogłam się opanować.
- A Niall mówił, że nie chcesz jeść - zaśmiał się chłopak.
- Mogę, ale jak jestem głodna. Niall zawsze wszystko wyolbrzymia.
- To się nazywa troska - nie odpowiedziałam mu, bo właśnie kończyłam jeść.
- To co idziemy? - zapytał gdy zobaczył pusty talerz.
- Tylko muszę się ubrać. Poczekasz w salonie?
- Jasne, ale szybko - wiedział, że tak się nie da. Poprowadziłam go do bocznego salonu, w którym jeszcze nigdy nie był.
- Wow, chyba nigdy tu nie byłam. Ale nowoczesny - Liam wydawał się zachwycony.
- Jeszcze w większej części domu nie byliście, ale wszystko przed wami.
- Czemu tu nie jecie?
- W kuchni jest szybciej zjeść, a poza tym w tym domu wszędzie są stoły jadalniane. Znaczy się nie wszędzie  ale jest kilka jadalni.
- Mogę włączyć tv? 
- Jasne - i miałam już wychodzić, ale cofnęłam się, bo coś mi się przypomniało. - To jest SmartTV, reaguje na głos. Np powiedz SmartTv włącz się - i znowu skierowałam się ku drzwiom.
- Dzięki.
Zostawiłam przyjaciela w salonie i popędziłam na górę ubrać się. W połowie schodów zadzwonił Niall.
- Hej Skarbie i jak tam?
- Za wiele się nie zmieniło
- Jak to? Liam nie przyszedł? Wiedziałem. Zaraz do niego zadzwonię i go opieprze. Miał Ci dzisiaj towarzyszyć.
- Mam cię. Wiedziała, że to ty go tu przysłałeś.
- Sam chciał odwiedzić przyjaciółkę. Więc przyszedł?
- Tak ale go wygoniłam, bo zmienił dla mnie plany.
- On nie miał żadnych planów. Kłamczuch - upsi chyba troszkę się zdenerwował.
- Spokojnie Skarbie, nabrałam cię. Zaraz jedziemy na zakupy.
- Uff. To dobrej zabawy. Ja zmykam, bo zaraz się na mnie zdenerwują.
- Pa 



czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział C.D.

- Hej Skarbie. Jednak przyszłyście - przywitał nas radośnie Niall w progu hali. Poprosiłam go żeby po nas wyszedł, bo pomimo, że też grałam tu koncert i to nie raz w swoim życiu  garderoby znajdowały się w różnych miejscach i nie chciałyśmy błądzić w kółko.
- Wybaczysz mi, że przyjechałyśmy 10 min spóźnione - podeszłam do niego i od razu pocałowałam na przywitanie.
- Jasne, że nie. MIałyście być na 16 - zaśmiał się i przywitał się z JJ. Oczywiście mniej czule niż ze mną :-P
- O patrz Kate o dziwo nie bolało - siostra wystawiła do mnie język.
- Dlaczego miało boleć? - spytał chłopak, chwytając mnie za rękę i zaczynając wędrówkę po labiryncie prowadzącym do garderoby.
 - Ostatni Twój uścisk od tej Małpy trochę bolał.
- Nie przesadzaj Jewel - zaśmiałam się.
- Nadal tyłek mnie boli - Niall patrzył na nas ze zdziwieniem. - Oj tam nieważne - podsumowała, widząc wyraz twarzy Nialla.
- Ok chłopcy już czekają - wprowadził nas na główną halę koncertową. Mimo, że ledwo co weszłyśmy tym oszołomom nie przeszkadzało, że stoją na scenie i momentalnie zaczęli zeskakiwać z niej jak małe potworkowe małpy.
- A ty Niall co? Tworzyłeś po drodze małe Horanki? - zapytał Harry, a Lou zmierzwił mu kłaki na głowie.
- Ej uważaj, dopiero co stylizowane - odpowiedział.
- O rany Skarbie zaczynam się Ciebie bać. Od kiedy zamieniłeś się z mózgami z Zaynem?
- Ale śmieszne, ale śmieszne - powiedział Zayn i podszedł się przywitać. - Hej mała - przytulił mnie na powitanie. Zdziwiło mnie to, że gdy ja przytulałam się z resztą zespołu, Zayn pocałował Jewel na powitanie, a nigdy tak nie robił, a potem odeszli kawałek i wyglądało to tak jakby JJ coś mu tłumaczyła.
- Chcesz zobaczyć niespodziankę Nialla? - spytał Harry.
- Jak sama nazwa mówi to jest niespodzianka Nialla. Czyli moja, więc sam ją jej pokaże.
- Ej ale to jest za fajne jak na Ciebie - Niall dostał kukśtańca od Lou, który wypowiedział słowa.
- Hahah ale żarty was się dziś trzymają. Kochanie idziemy stąd - powiedział i złapał mnie w tali. Już po chwili byłam na jego rękach, a on kierował się ku wyjściu z sali, w stronę garderoby.
- Jewel na pewno mogę Cię tu zostawić? - spytałam, bo JJ ciągle stała z Zaynem z boku i trochę mnie wkurzało, że nie wiem o co chodzi.
- Jasne. Tylko tam bez dzikiego seksu - odkrzyknęła, bo Niall się nie zatrzymał.
- A jak już musicie, to tak by jednak małe Horanki nie powstały - dodał Zayn. Z tego co słyszałam Harry tez chyba się włączył, ale po chwili śmiechy ucichły, bo Niall zdążył mnie postawić przed drzwiami garderoby.
- Zasłonię ci oczy. Dobrze - zapytał tajemniczo.
- Yhymm, a będzie bolało? - spytałam zalotnie.
- Pierwszy raz zawsze boli - odpowiedział spokojnie, ale w jego głosie było słychać, że się stresuje. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Spokojnie, bez ustalenia z tobą nie zrobię tego - uspokoił mnie tym. Moim zdaniem było trochę za wcześnie na taki ruch.
- Ale mam nadzieję, że mój prezent Ci się spodoba - uśmiechnął się trochę tajemniczo, trochę nerwowo i zasłonił mi oczy. Otworzył drzwi, po czym wprowadził mnie do swojej garderoby.
- Gotowa? - spytał. Lekko skinęłam głową na znak, że chyba tak. Zabrał dłonie z moich oczu i ukazał mi się niesamowity widok.
- Podoba Ci się? Ostatnio mówiłaś, że chętnie byś wróciła w te miejsca, więc pomyślałem, że obiad w takim miejscu będzie czymś romantycznym. - Nie mogłam nic powiedzieć. Zaparło mi dech w piersiach. Przed oczami miałam wszystko co kochałam. Elementy charakterystyczne z każdego miejsca, które pokochałam odwiedzając je w mojej trasie koncertowej. Była to niesamowita choreografia. Wieża Eiffla, koło London Eye i przepiękna panorama Wenecji. Było tez coś co sprawiło, że łzy zaczęły mi napływać do oczu. Bez problemu rozróżniłam miejsca w których mieszkałam dłuższy czas. Były tu elementy z Włoch, w których mieszkałyśmy z mamą przez 2 lata, Polski, gdzie się urodziłam, Anglii gdzie nagrywałam swój pierwszy film i oczywiście Stanów Zjednoczonych, które kochałam nade wszystko.
- Nie podoba Ci się. Tak? - spytał zmartwiony.
Łamiącym się od płaczu głosem, wyszeptałam:
- Nie. To jest niesamowite. Dziękuję Skarbie - i się rozpłakałam. Chyba pierwszy raz płaczę z takiego powodu i na pewno pierwszy raz w obecności Nialla.
- Skarbie - powiedział i szybko wziął mnie w ramiona. Jego uścisk był tak czuły i ciepły. Nagle zapragnęłam odwiedzić te wszystkie miejsca z nim. Z chłopakiem, w którym bez wątpienia byłam zakochana i teraz wpadam w to coraz głębiej. Naszą miłość czuję po same uszy.
- Ja tylko chciałem w wyjątkowym miejscu powiedzieć ci, że cię kocham - na dźwięk słowa kocham, serce na moment mi się zatrzymało i wywinęło fikołka ze szczęścia.
- Ja też Cię kocham - odpowiedziałam nadal mówiąc szeptem, ale myślę, że tak było nawet romantyczniej. Jeszcze przez chwilę tak staliśmy przytuleni do siebie, a potem chłopak poprowadził mnie (nadal trzymając się blisko mnie, tak że czułam jego ciepło) do stolika, który przygotował.
- Czemu nic nie mówisz? - spytał patrząc prosto w moje oczy.
- Nic nie mówię, bo jeszcze nikt, nigdy nie zrobił czegoś takiego dla mnie. Musiałeś wyszukać wszystkie te miejsca, które kocham i do tego zgromadziłeś wszystkie bliskie mi pamiątki. Widzę tu swoją pierwszą gitarę, a to ciekawe bo jeszcze dzisiaj rano była u mnie w pokoju, no i pierwszy mikrofon, koszulka i reszta takich mało ważnych dupereli.
- Dla mnie są bardzo ważne, bo są związane z Tobą - znowu poczułam łzy szczęścia, ale tylko się uśmiechnęłam.
- Jewel bardzo mi pomogła. No i chłopcy też mieli swój wkład. Stwierdzili, że jestem mało romantyczny, więc postanowiłem szczególnie uszczęśliwić cię w dniu gdy mija pierwsze trzy miesiące.
- Dziękuję Kochanie, to jest niesamowite.

- A mówiłem, że się popłacze - romantyczny klimat przerwała oczywiście radosna gromadka wraz z Jewel na czele.
- Ja tam mogłem się z Tobą zakładać, że umiejętności Nialla ją przerażą i będzie płakać z rozczarowania - wtrącił Harry.
- Tak tak jasne - powiedział Niall, chyba dzisiaj przez ten cały stres, nie śmieszyły go żarty chłopaków, a oni nie darowali mu dzisiaj zbytnio i jeszcze bardziej z niego robili sobie podśmiechujki.
- Przeszkadzamy? - spytał jeden kulturalny Liam.
- Dobrze wiesz, że nie bo sami się wprosiliście na obiad - powiedział Niall.
- Uff a już myślałam, że Niall sam zamierza to wszystko zjeść - z mojego żartu się zaśmiał.
- Nie wiesz Kochanie zamierzałem Ciebie w końcu nakarmić - uśmiechnął się.
- Posuńcie tyłki - warknęła w żartach JJ - No co się tak na mnie lampisz Mopiszczku? Głodna jestem. Cały czas na planie myślałam o żarciu.- O boże schabowy - Jewel zrobiła wielkie oczy na widok zwykłego polskiego schabowego.
- Ogólnie to na początku miałbyć to stek po mediolańsku z kuchni włoskiej, ale okazało się, że to tradycyjne danie polskie - wyjaśnił Lou.
- Znajdziecie tu wiele potraf dopasowanych do scenografii - dodał Liam.
- Niall chciał, żebyście poczuły się jak w tych wszystkich swoich domach - dodał Zayn. - Dlatego niespodzianka była też dla Jewel - uśmiechnął się do niej i albo przez łzy miałam skrzywienie obrazu, albo zwariowałam, albo on faktycznie podrywał ją wzrokiem i uśmiechem.


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 9 "3 miesiące później"

- Hej Skarbie. Obudziłem? - zapytał Niall z przejęciem w głosie.
- Nie. Własnie niedawno wstałam bo za godzinkę nagrywam klip - odpowiedziałam, starając się wrzucić naczynia do zmywarki.
- Panienko nie musisz tego robić. Od tego macie mnie - powiedziała Marry. Wyszeptałam nieme "dzięki" i kontynuowałam rozmowę.
- A wy jak dzisiaj stoicie z zajęciami?
- Ja nie stoję. Jeszcze o dziwo - zażartował Niall. Kochałam to, że zawsze umiał mnie pocieszyć. W gruncie rzeczy bardzo do siebie pasowaliśmy. Ja ciągle bym się śmiała, a on w sumie też, ale lubił też mnie rozśmieszać. I bardzo podobało mi się w nim to, że jest taki wrażliwy, uczuciowy, troskliwy i najlepiej zagłaskał by mnie na śmierć. Jewel chodzi i się z nas śmieje. Tradycją stało się to, że jak nas widzi gdzieś razem, w domu, na zakupach, w kinie, czy na spacerze, albo imprezie, zawsze udaje że wymiotuje tęczą. Jak ja kocham swoją siostrę.
- a tak na poważnie. Co macie dzisiaj w planach?
- Wieczorem koncert. Myślałem, że wpadniesz z Jewel na próbę generalną.
- Wybacz Misiak, ale nie wiem o której skończę nagrania.
- Nie dasz rady urwać się gdzieś koło 16 żeby wpaść? - powiedział ze smutkiem w głosie. Wiedziałam, że jest trochę rozczarowany.
- Kochanie, nie chciałabym przeciągać zdjęć w nieskończoność - próbowałam jakoś załagodzić całą sytuacje.
- Jeden dodatkowy dzień nikomu by nie zaszkodził - upierał się.
- No dobra, a gdzie go wepchnę? - spytałam, czując że się wkurzam powoli. - Może gdzieś między wywiady, albo mam pomysł - teraz już byłam zła - zrezygnuję z jakiegoś spotkania z fanami. Co tam najwyżej kilka osób mniej dostanie autografy i straci może jedyną szansę w swoim życiu na spotkanie ze mną osobiście.
- albo zrezygnuj ze mnie - wiedziałam, że przesadził z ostatnią odpowiedzią, ale Niall nie pozostał mi dłużny.
- Albo - powiedziałam i się rozłączyłam. Czułam, że łzy napływają mi do oczu. W głębi serca wiem, że te 3 miesiące to najlepsze miesiące w moim życiu. Mimo, że na początku nam nie wychodziło, teraz było wspaniale. Ale oboje jesteśmy zapracowani i takie sytuacje coraz częściej mają miejsce, ale zawsze jakoś dawaliśmy radę. Nie wiem co dzisiaj go ugryzło, żeby tak zakończyć rozmowę. mam nadzieję, że szybko się pogodzimy.
Próbując nie myśleć o łzach, które cisnęły mi się do oczu, skierowałam się do pokoju, zabrać torebkę i resztę rzeczy.
- Hejka K.
- Gotowa? - zapytałam, łamiącym głosem.
- Jasne. Możemy jechać. Coś się stało?
- Nie. Tylko trochę nie zrozumiałam się z Niallem. Ale wszystko się wyjaśni - przekonywałam bardziej siebie, niż Jewel.
- Katie jest sprawa - zaczęła Jewel, gramoląc swoje dupeczko na siedzenie w samochodzie.
- Jaka?
- Damy rade zerwać się koło 16 z planu? - no nie jeszcze tego brakowało, żeby własna siostra mnie wystawiła.
- I ty przeciwko mnie? - spytałam i czułam, że zaraz się rozpłaczę. Ostatnio, mimo że zawsze byłam twarda, coś niedobrego się ze mną działo. Ciągle czułam się jak na jakiejś krawędzi psychologicznej. jeden ruch i zlecę. Mam chyba za dużo zajęć. Ciągle mam próby  wywiady, nagrania, wywiady, spotkania z fanami i inne obowiązki związane z karierą, a do tego jeszcze muszę znaleźć czas dla przyjaciół, rodziny, no i Nialla.
- Myślałam, że to nie będzie problem.
- Nie no nie będzie. Po prostu leży cały teledysk, bo bez swojej najlepszej tancerki nie nagrywam i nie tańczę.
- Skoro tak to chyba nie ma problemu - powiedziała z entuzjazmem.
- Jewel jest problem - warknęłam. - Chcę dokończyć ten pieprzony teledysk dzisiaj.
- O rany dzisiaj dopiero zaczynamy. chyba nie sądzisz że nagrasz go w jeden dzień.
- Nie nie nagram, ale przynajmniej zostaną same poprawki.
- A na koncert chłopaków się wybierasz? - spytała podniesionym głosem.
- Na koncert tak - odpowiedziałam spokojniej.
- Aha a na próbę wcześniej nie? - i dodała: - Nie musisz odpowiadać. Chciałam się tylko upewnić.
Zszokowała mnie ostatnim zdaniem, więc przez chwilę siedziałyśmy cicho. Cisze przerwała Jewel:
- Nie wierze, że wystawiasz jednocześnie tyle osób.
- Próby mają przed każdym koncertem. Jak nie ta to inna.
- Tak inna - powiedziała z rozżaleniem. - Tylko że pierwszy i ostatni raz obchodzisz z Niallem trzy miesięcznice.
O rany... Zapomniała, że to dzisiaj. Dlatego tak bardzo mu zależało  żeby wpadła wcześniej. Może coś planował, a ja na niego nakrzyczałam. Gdy tylko wysiadłyśmy z samochodu, powiedziałam.
- Ja zaraz przyjdę muszę zadzwonić.
- No ja myślę, że musisz - Jewel wydawała się normalna, czyli się na mnie nie złościła.
Wybrałam szybko numer Nialla i z mocniej bijącym sercem czekałam, aż odbierze.
pierwszy sygnał.... - nigdy za pierwszym nie odbierał, drugi sygnał... - przeważnie już by odebrał, trzeci sygnał... - na pewno się na mnie złości, czwarty sygnał... - nie ma sensu, on nie odbierze, piąty sygnał....
- Halo Skarbie? - uff odebrał.
- Hej kochanie muszę cię przeprosić. Wybacz za rano. Byłam zła i w ogóle - szybko wyrzuciłam z siebie potok słów.
- Spokojnie Kotek. Tak myślałem, że jesteś zła. nie musiałem naciskać.
- Masz rację nie musiałeś, bo sama powinnam wiedzieć, że muszę być dzisiaj przy tobie. Zrobię wszystko, żeby najpóźniej na 16 być z JJ u was w hali koncertowej.
- No wiesz jak chcesz możesz zostać i nagrywać klip.
- To ja jestem gwiazdą i klip się nagra jak będę miała czas. Dzisiaj mam ważniejsze sprawy.
- Jestem ważniejszą sprawą? - zapytał dumnie.
- No pewnie, że tak bo kto inny mnie przytuli w pierwsza trzy miesięcznice?
- Pamiętałaś? - wydał się uradowany. - zawsze możesz przytulić się do kamery. Ona tez Cię kocha, bo zawsze świetnie wychodzisz na filmach - dodał.
- Dziękuję kochanie, ale wolę poczekać na ciebie. Przepraszam, ale muszę kończyć
- De de de debilu idziesz? - wykrzyczała Jewel z przed drzwi wejściowych.
- Dobrze biegnij do Jewel i uściskaj ją ode mnie - pożegnał się ze mną.
 Podeszłam do Jewel i kopnęłam ją w tyłek
- Auu - krzyknęła.
- To od Nialla - zaśmiałam się i musiałam zacząć uciekać przed nią - Kazał Cię uściskać - obie zaczęłyśmy się gonić, a ekipa patrzyła i się śmiała z nas.


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 8

Na prośbę Jewel i chłopaków (wykluczając Nialla), postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i sprowokować go do działania. Z tego co już zdążyłam zauważyć Niall jest bardzo ciekawym człowiekiem. Na pewno się o mnie troszczy co potwierdził Harry, ale tez jednocześnie nic nie robi, żeby robić to na stałe. Mam nadzieję, że tez coś do mnie czuje, bo nie zamierzam z siebie zrobić idiotki i narzucać się niepotrzebnie chłopakowi.
- Hej Kat, gadałaś już z Niallem? - spytał Lou, który właśnie wszedł do kuchni.
- Jeszcze nie.
- To się pośpiesz bo z nudów uśnie.
- Słuchaj nie wydaje ci się to dziwne. Jak ja się nudziłam to on nic z tym nie robił a ja teraz mam do niego lecieć bo biedaczek się nudzi. Niech idzie spać jak mu się nudzi - powiedziałam.
- Ohoho sąsiadeczko. Widzę, że się stresujesz tą rozmową.
- Nie stresuje się a ty co tu robisz? - warknęłam.
- Jewel nas zaprosiła
- Aha czyli on też tu jest - i niechcący potrąciłam szklankę z sokiem marchwiowym, który wylądował na moim T-shircie. Na moje nieszczęście i szczęście miałam pod spodem stój do kąpieli. Pecha miałam jednak takiego, że z roztargnieniem wstałam od stołu i zupełnie zapomniałam, że reszta chłopców też gdzieś tu jest. Wyszłam jednak z kuchni i niewiele myśląc, zdjęłam koszulkę, myśląc że jestem już bezpieczna bo przecież Słodziaka zostawiłam w kuchni.
- Cześć Kat. Jakbym wiedział, że zawsze będziesz tak nas witała, to bym wpadał częściej- z wrażenia, że słyszę głos Nialla wpadłam na kolumnę, która nie wiem skąd się tu wzięła. No moment ona zawsze tu stała. Poczułam, że robię się czerwona.
- Jak dla ciebie mogłabym być niewidzialna to i tak przecież bez różnicy.
- Nie jest mi to obojętne - powiedział smutnym tonem.
- Tak a to niby dlaczego? Coś się zmieniło?
- Nie zmieniło się nic. Nadal mi się podobasz a z tym buraczkiem na twarzy jeszcze bardziej - onieśmielałam.  Nie wiedziałam co mam zrobić. Wewnątrz chciałam podskoczyć do góry i krzyknąć hopsasa, ale wiedziałam, że mi nie wypada. W głowie miałam tylko jedno youpiiiiiii podobam mu się. Nagle uświadomiłam sobie, że stoję przed nim w samej górze od kostiumu i szortach.
- Przepraszam na sekundkę - powiedziałam zawstydzona. - Zaraz wrócę, ale najpierw się przebiorę.
- Możesz zostać tak i tak idziemy na plażę - krzyknął za mną chłopak bo ja już wchodziłam po schodach. Weszłam do końca i skierowałam się do garderoby. Na plaże czy nie, koszulka mi się przyda tym bardziej, że idziemy z Harrym i to przez kilka ulic, na piechotę.

niedziela, 14 kwietnia 2013

C.D.

i powiedział:
- Dalej poradzisz sobie chyba sama. Ja poczekam na zewnątrz - i wyszedł z przymierzalni. Przez chwilę byłam na niego wściekła  bo jak mógł tak po prostu wyjść, wcześniej mówiąc, że skusiłabym każdego. Odebrałam to tak jakbym mogła mieć każdego tylko nie jego. Po chwili jednak mi przeszło to zażenowanie i wiedziałam, że wybrał najbezpieczniejszą opcję. Wiem, że podoba mi się Niall, ale nie chciałabym, przynajmniej na razie, mieć nic więcej wspólnego z żadnym z chłopaków z 1D. Jesteśmy zgraną paczką przyjaciół, ale to wszystko. Nie chciałabym niepotrzebnego rozgłosu wokół nas. Szybko się przebrałam i wyszłam z przymierzalni. Harry skierował się od razu do kasy. Gdy kasjerka podliczyła ciuchy, nawet nie zdążyłam wyjąć portfela, bo chłopak zrobił to pierwszy. Od razu, gdy wyszliśmy ze sklepu powiedziałam:
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie krzycz na mnie - powiedział najnormalniej w świecie. - Taka już kolej rzeczy, że chłopak płaci za dziewczynę.
- Tylko że ja nie jestem Twoją dziewczyną - odcięłam się.
- Może to i dobrze - mruknął pod nosem, a ja poczułam że wzbiera we mnie wściekłość.
- Dlaczego tak uważasz? - zapytałam dość dosadnie.
- To co marudo idziemy teraz coś zjeść - zmienił temat i skierował się w stronę McDonalda.
- Nie zmieniaj tematu - warknęłam.
- Wiesz jesteś bardzo ładna, ale urodą wredoty nie zakryjesz - uśmiechnął się i wiedziałam, że tylko żartuje.
- Dupek.
- Dupek, ale loczki mam słodkie -oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Harry posadził mnie przy jakimś wolnym stoliku i poszedł zamówić jedzenie. Na odchodne krzyknęłam do niego:
- Tylko weź dla mnie coś małego
-Tak małą Cole, reszta zestaw powiększony - powiedział z uśmieszkiem diabełka. Siedząc tak i czekając na Harrego, zaczęłam myśleć o chłopakach. Byli dla nas tacy mili. Troszczyli się o nas i zawsze dbali o to, żebyśmy były w dobrych humorach. To trzeba im przyznać, że każdy z nich nadaje się na dobrego chłopaka.  Tylko nie Niall, bo pomimo, że też czasem się spyta co tam u nas słychać, albo czy czegoś potrzebujemy, nigdy nie ma czasu, bo albo śpi  albo po prostu jest zbyt zmęczony. Spotykam się z nim tylko wtedy gdy robię jakąś imprezy i gdy może przyjść z całym zespołem. Jakoś nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli ten dzień spędzić tak tylko we dwoje, tak jak ja z Harrym. Z zadumy wyrwał mnie Harry, który powrócił z całym naręczem żarcia:
- Chyba ocipiałeś - powiedziałam na widok tacy pełnej jedzenia, którą podsunął w moją stronę.
- Tak szczerze - uśmiechnął się. - Niall poprosił mnie żebym Cię trochę przypilnował, bo zauważył, że mało jadasz i się o Ciebie martwi. - Na te słowa az mnie zatkało. Niall się o mnie martwi? A to nowość. W głębi serca ucieszyła mnie ta informacja, ale też bardzo zaskoczyła. Niall wydawał się taki oderwany ode mnie. W ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Przynajmniej tak myślałam. Owszem żartowaliśmy, gadaliśmy, itd. ale nic więcej.
- Zamknij buzię i nie śliń się tak. Jedzenie się żuje, a nie rozmiękcza w ślinie - zażartował Harry, na widok mojego zaskoczenia.
- Hahaha a ty żryj swoją porcję, a nie patrzysz na jakąś laskę.
- Patrzę na Ciebie, a nie na laskę - poczułam, że z Harrym można się dogadać. Choć jego żarty czasem były suche.
- Co chcesz robić po powrocie? - zapytał.
- Musze poczekać na Jewel, potem będę myślała.
- Może wpadniecie do nas na Barbecue?
- BBQ... hmm czemu nie. Jak JJ nie będzie zmęczona to czemu nie - odpowiedziałam.
- Czemu JJ?
- Skrót od Jewel. Zawsze krócej krzyknąć JJ, gdzie jest to albo tamto niż wrzeszczeć Jeeeweeeel, gdzie mój depilator - Harry wybuchnął śmiechem.

piątek, 12 kwietnia 2013

Dzień z Harrym

Pomimo mojej małej kompromitacji, bądź setki małych kompromitacji, przy chłopakach, jakoś się dogadujemy. znamy się już ponad trzy miesiące i chłopcy z 1D właśnie wprowadzili się na stałe do domu na naszej dzielnicy. Cieszy mnie to niesamowicie, gdyż bardzo dobrze się z nimi dogadujemy, lubimy spędzać ze sobą czas i w Californi mają większe szanse na sukces.
Może to snobistycznie brzmi, ale przynajmniej mamy też radochę z Jewel z każdego oficjalnego wyjścia na bankiet lub inna imprezę na salonach. Przeważnie chłopcy zostają zaproszeni na te same imprezy co my więc nasza paczka jeszcze bardziej się zżyła.
Jednak przychodzą tez takie dni, gdy nie mam co robić. Może to zabrzmi jak jakiś paradoks. Gwiazda i nie ma co robić, ale czasem naprawdę tak bywa. Przeważnie robię wszystko  Od rana do wieczora jestem zajęta nagraniami, wywiadami, programami telewizyjnymi, koncertami, występami na żywo bądź akcjami charytatywnymi, a tak jak wcześniej też wspomniałam wyjściami na bankiet, rozdaniami nagród, itd. Ale są dni w tej mojej ciężkiej harówie, że mam czas spotkać się ze znajomymi, przyjaciółmi i rodziną. Są też jednak takie dni. Takie jak ten dzisiejszy, że wszyscy coś robią oprócz mnie. Jewel- siedzi na jakiś warsztatach tanecznych i wiem tylko tyle, że znowu mam po nią przyjechać. Chłopcy z 1D - mają próbę i nie wiadomo kiedy ją skończą. A ja? Ja siedzę sobie jak na razie w galerii i czekam... A na co czekam? Na telefon od Jewel, że za niedługo kończy warsztaty.
Z samego rana siostra poprosiła mnie, żebym odwiozła ją na tańce. Oczywiście się zgodziłam, ale uprzedziłam ją również że jak za 3 razem obleje prawko to skopie jej tyłek. Mam nadzieję, że w końcu jej się uda. Teraz niestety muszę coś ze sobą robić przez kilka godzin, bo nie ma sensu, żebym wracała do domu. Poszwendam się trochę po sklepach, a może akurat coś ciekawego mi wpadnie w oko. Mam na myśli również jakiegoś fajnego chłopaka. Jak na razie moje stosunki z Niallem się nie zmieniły i jesteśmy tylko przyjaciółmi i już dawno przestałam liczyć na coś więcej. Z tego co wiem to jest zbyt zapracowany i leniwy by znaleźć sobie fajną dziewczynę. Jego problem.
Zaraz po przyjeździe do galerii postanowiłam udać się na kawę. Przez z Jewel nie zdążyłam jej wypić w domu, a że byłam dość zmęczona pracowitym tygodniem, cieszyłam się z dnia wolnego. Szkoda tylko, że nie da rady go spędzić w inny sposób. Odebrałam dzwoniący od chwili telefon:
- Słucham?
- Hej co porabiasz? - odezwał się po drugiej stronie Harry Styles.
- Siedzę w galerii i piję kawę.
- Sama? - dopytywał.
- Tak. Czekam na Jewel, która jest na tych warsztatach tanecznych - wyjaśniłam.
- Czemu nic nie mówiłaś? Zawsze któryś z nas pojechałby z Tobą na zakupy, dla towarzystwa - powiedział to takim tonem jakby to było oczywiste i jakby miał delikatne wyrzuty.
- Mieliście mieć próbę, więc wam nie zawracałam gitary.
- Niallowi możesz zawracać, bo to on najlepiej na niej gra. Choć nie przechwalając się, też daję radę - tutaj lekko się uśmiechnęłam, bo Harry potrafił docenić swoją osobę. - W której galerii jesteś? To zaraz tam podjadę.
- Nie macie już próby - spytałam zdziwiona.
- Nie właśnie się skończyła. Tylko Niall zostaje przećwiczyć partię gitary z chłopakami.
- Ale to i tak nie ma sensu, żebyś jechał przez taki dystans, żeby dotrzymać mi towarzystwa.
- Przestań. Dla mnie ma sens - po zapewnieniu chłopaka, dałam się namówić na jego towarzystwo. Umówiliśmy się w konkretnym miejscu galerii, żeby nie musiał mnie szukać, po całym centrum handlowym. W drodze na to miejsce spotkała mnie dziwna sytuacja. Szłam sobie najspokojniej w świecie przez hall, gdy nagle jakiś chłopak stanął przed dziewczyną, a mianowicie klęknął przed nią i się jej zaczął oświadczać. Wydało mi się w sumie to mało romantyczne, ale z drugiej strony odważne. Nie każdy ma tyle pewności siebie, żeby oświadczać się przy tysiącach klientów. Do tamtej pory tak myślałam, ale chłopak wykazał się zanadto pewnością siebie, bo gdy tylko zauważył mnie w tłumie, całe te oświadczyny szlak wziął i chłopak czym prędzej podniósł się z klęczków. Myślałam, że dziewczyna, której się oświadczał zaraz go zabije na oczach setek gapiów. Chłopak podszedł do mnie i poprosił o autograf. Okazało się, że jest moim wielkim fanem i zawsze marzył by mieć mój podpis. Szkoda tylko, że spotkał mnie w dniu swoich oświadczyn. Nie mam pojęcia czy dokończył swoje dzieło, gdyż zaraz podszedł do mnie Harry i wyciągnął z tłumu, który stworzył się wokół mnie prosząc o autografy. Pomógł mu w tym oczywiście jego prywatny ochroniarz. Gdy już szliśmy sobie w miarę spokojnie pomiędzy wystawami sklepów, w czym znowu bardzo p[pomagał nam jego ochroniarz, chłopak zaczął rozmowę:
- Czemu wychodzisz na miasto bez ochrony?
- Wszystko było w porządku, dopóki ten chłopak do mnie nie podszedł.
- Jaki chłopak? - zdziwił się Harry. - Co od Ciebie chciał?
- Nic takiego tylko autograf - wyjaśniłam - Ale nigdy go nie zapomnę.
- Czemu aż tak brzydki był - zaśmiał się.
- Nie. Tylko zaczął się oświadczać swojej dziewczynie... - i opowiedziałam mu co mi się przytrafiło. Harrego bardzo rozbawiła ta sytuacja. Nie wiem dlaczego, ale i tak śmiesznie było. Gdy tylko skończyliśmy się śmiać, wypaliła:
- Ale ekstra jeansy, muszę je przymierzyć.
- No to chodź. W końcu po to tu jesteśmy  żebyś sobie coś kupiła. - Weszliśmy do sklepu i od razu ekspedientki rzuciły nam się na pomoc. Wszystkie chętnie by pomogły nam się rozebrać, przymierzyć, a może i zakupić nowe rzeczy tylko że przy pomocy naszych kart bankowych, bo ich raczej nie było stać, żeby wydać za spodnie około 3 tysięcy dolarów.
- Katie - zawołał Harry zza jakiegoś wieszaka. - Może kupisz też taką bluzkę. Pasowałaby do tych spodni - i pokazał mi śliczną i elegancką bluzkę. Dość prostą, ale fason upiększał suwak z tyłu.
- Przymierzę - odpowiedziałam, wzięłam spodnie z wieszaka w swoim rozmiarze i bluzkę od chłopaka, i powoli skierowałam się w stronę przymierzalni. Harry podążył za mną. Za drzwiami oczywiście szybko wcisnęłam się w spodnie i zaczęłam zakładać bluzkę. Nie było żadnego problemu dopóki, po pokazaniu się chłopakowi i powrocie do przymierzalni nie zaczęłam zdejmować ciuszków. Zaczęłam oczywiście od spodni i stojąc w samej bieliźnie, poczęłam rozsuwać suwak bluzki. Pech tak chciał, że oczywiście się zaciął, a żadnej ekspedientki nie było w tym momencie w pobliżu. Rozważył, czy na pewno mam poprosić Harrego o pomoc, bo nie jest tajemnicą, że jest strasznym babiarzem, ale po kilku chwilach zastanowienia  wychyliłam głowę przez szparę w drzwiach.
- Harry...
- Tak - spytał, szybko wybudzając się z transu, najwidoczniej ta chwila trwała trochę dłużej niż mi się zdawało.
- Choć tu do mnie. Musisz mi pomóc - chłopak rozejrzał się ukradkiem po sklepie, ale wszedł do przymierzalni. Na widok mnie w samych majtkach zrobił ogromne oczy.
- Ulala - zdołał tylko tyle z siebie wydusić. W tej chwili zaczęłam żałować, że poprosiłam go o pomoc.
- Możesz mi pomóc rozsunąć suwak. Chyba się zaciął.
- Jasne że mogę - otrząsnął się i powoli zbliżył się do mnie. Czułam jego oddech na swoim karku, gdy nagle jeszcze bardziej się dom nie przysunął.
- W takim stroju skusiłabyś każdego - wyszeptał do mojego ucha. Uśmiechnęłam się mimowolnie, a chłopak delikatnie ujął w swoje palce suwak bluzki. Czułam jego delikatne dłonie które zaczęły, w drodze pomocy oczywiście, rozsuwać zacięty suwak. Gdy był już w połowie znów się pochylił i.....


czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 7

Wyszłam z łóżka zszokowana taką ilością kwiatów  w moim pokoju. Skąd one w ogóle się tu wzięły. To chyba jakieś żarty. Narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam w stronę pokoju Jewel. Jej oczywiście w nim nie było, więc zaspana skierowałam się na schody po których zeszłam i polazłam w stronę kuchni. Miałam nadzieję, że ją tam znajdę i dużo się nie myliłam. Powiedziałam zaspana:
- Cześć JJ. Co te kwiaty robią w moim pokoju? - i skierowałam się w stronę lodówki z której zaczęłam wyciągać sok marchwiowy świeżo wyciśnięty przez naszą kucharkę z rana
- Kurier był rano i zostawił te wszystkie kwiaty, ja zastałam podobny widok w pokoju. Tam była karteczka przy którymś bukiecie.
- Jak karteczka? - zapytałam zaspana odstawiając dzbanek na blat kuchenny, bo miałam zamiar wyjąć szklankę.
- Przy moim bukiecie była karteczka od Liama, że przeprasza za to, ale wszystko wyjaśni jak wpadną z chłopakami koło 10 - zaspana spojrzałam niewidzącym wzrokiem w stronę zegara kuchennego i dopiero po chwili do mnie dotarło, że jest za 5 dziesiąta:
- Cholera jasna - powiedziałam i upił szybko łyk soku. - Lecę pod prysznic i zaraz zejdę.
- Oni zaraz tu będą.
- Przecież wiem, dlatego idę się umyć i ubrać - wybiegłam szybko z kuchni i skierowałam się z powrotem na schody, po których wbiegłam tak szybko, że chyba nigdy tak szybko po nich nie biegłam. Po drodze zrezygnowałam z prysznica, gdyż wieczorem brałam długą kąpiel, przez którą między innymi tak późno wstałam. Wpadłam do siebie do pokoju i od razu skierowałam się do garderoby. Nie miałam czasu na wymyślanie jakiegoś skomplikowanego stroju, więc założyłam czerwone rurki i jakiś nowy t-shert nawet nie patrząc co miał nadrukowane. Poszłam jeszcze do łazienki i w małym lusterku poprawiłam włosy. Mogłam już zejść na dół. Jestem pewna, że chłopcy już są tam. Znam Liama i wiem, że nigdy się nie spóźnia i nie lubi tego. Z tego wszystkiego zapomniałam założyć butów domowych i szłam sobie spokojnie w skarpetach, żeby uspokoić trochę oddech. Stanęłam na szczycie schodów i zobaczyłam, że chłopcy czekają już w hallu. Następne czynności trwały zaledwie kilka sekund.
A mianowicie, gdy stanęłam na szczycie schodów i zobaczyłam blond irlandczyka zamyśliłam się na temat wczorajszej rozmowy przez Internet. Było naprawdę miło. Nie wiele myśląc o tym co robię zaczęłam schodzić po schodach i chciałam to zrobić o wiele za szybko, zapominając, że po pierwsze jestem tylko w skarpetach, a po drugie, że rano sprzątaczki na pewno napastowały schody. W jednej chwili poślizgnęłam się na schodku i zleciałam elegancko na tyłku na sam dół schodów. Na moje szczęście chłopcy stali tyłem i nic nie zauważyli, ale Jewel już do mnie szła i się śmiała. Szybko się podniosłam, w obawie, że któryś się odwróci i zobaczy mnie siedzącą na podłodze. Chłopcy odwrócili się akurat gdy już wstałam.
- Piękny zjazd - zaśmiał się Liam. Cholera jasna jak on to zobaczył, zaklęłam w myślach.
- Nic ci się nie stało? - zapytał zmartwiony Niall. Podczas gdy Zayn, Harry i Lou też wydawali się zmartwieni.
- Nie nic mi nie jest. Jak wy to zobaczyliście? - spytał zdziwiona.
- Macie ogromne lustra od Ci technologia. - No fakt. Stali przecież przed ścianą pełną luster. Zaynowi się nie dziwię, że wybrał to miejsce, ale reszta chłopaków mogła sobie darować. Przynajmniej by nie widzieli mojej kompromitacji.

Z góry przepraszam za durny rozdział ,ale jakoś nie miałam pomysłu co by ciekawego napisać. Postaram się nadrobić rozwinięciem, które prawdopodobnie dodam już wieczorem. Jeśli nie chcecie komentować a macie do mnie jakieś pytania to piszcie: kasia07121994@gmail.com (piszcie nawet jako anonim- a ja na pewno odpiszę) 

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 6

oczami Katie
Wieczorem
Szkoda, że chłopcy musieli już pójść. Z nimi jakoś czas tak szybko zleciał, że nawet nie wiem kiedy zrobiło się tak późno. Wiem, że chłopcy przyjechali do Stanów w sprawach służbowych, ale chciałabym z nimi spędzić więcej czasu. A tym bardziej, że pierwszy szok już minął i dogadujemy się jakbyśmy zawsze się przyjaźnili. No cóż nie będę tak stała w hallu. Idę do swojego małego królestwa. Wdrapałam się po schodach i skręciłam w stronę mojego pokoju. Mój salon wygląda tak:
Rozwaliłam się na kanapie i odpaliłam laptopa. Minęło raptownie kilka minut gdy wpadła do mnie JJ
- Katie Niall dzwoni - i zanim zdążyłam powiedzieć, żeby coś ściemniła, że nie mogę gadać, podała mi swoją cegłę.
- Hej z tej strony Niall - powiedział niepewnym głosem.
- Hej - odpowiedziałam równie skrępowana.
- Chciałem przeprosić za dzisiejszy wybuch śmiechu i za to, że troszkę ubrudziłem Ci bluzkę- powiedział na jednym wydechu i złapał oddech by dodać - Ale Liam nie chciał mi podać do Ciebie numeru, a Jewel podała mi swój więc dzwonię do niej.
- Słuchaj Niall nic się nie stało i nie musisz przepraszać. Przynajmniej śmiesznie było, choć myślę że moja bluzka by się nie śmiała - Co ja gadam? Dlaczego tak na niego reaguje. Przecież to chłopak jak każdy inny. Tylko że akurat ten troszkę mi się spodobał.
- Więc nie masz mi tego za złe? - powiedział już bardziej pewnie. Myślę, że dopiero przywykniemy do rozmów ze sobą.
- Nie. Wiesz co jestem na kompie. Może wpadniesz na skype? - zaproponowałam.
- Na razie wolałbym nie wpadać. Chyba że z Tobą - zażartował.
- Nie mam nic przeciwko. Tylko że przez skype'a trudno będzie. 
- Zaraz będę online - powiedział chłopak.
- Katie mogę już swojego iPhona? Chciałabym do kogoś zadzwonić - spytała JJ
- Jasne - powiedziałam do niej i dodałam do Nialla - Czekam na Skype'ie.
Chwilkę mu zajęło zanim zalogował się na komunikatorze. Przez cały ten czas oczywiście cieszyłam się, że pogadam z nim, ale stresowałam się jak to będzie, bo nie chciałabym chlapnąć jakiejś głupoty.
- No to jeszcze raz cześć - powiedział chłopak.
- Co porabiasz? - zaczęłam.
- Rozmawiam z fajną dziewczyną
- To może nie będę przeszkadzać - zażartowałam.
- Chodziło mi o Ciebie - zaczerwienił się.
- Aa o mnie - uśmiechnęłam się. - Chyba jesteś trochę zmęczony - zauważyłam.
- Trochę, ale chciałbym z Tobą porozmawiać. Tak normalnie - zaśmiał się nerwowo. 
- Chciałbyś mnie poznać?
- Jasne, że tak.
- A jaka jest przyczyna - spróbowałam go zmanipulować, by dowiedzieć się czy też mu się podobam. Ale on tylko zaczął się śmiać. 
- Po prostu chciałbym - znowu się zaczerwienił. 
- Z kim gadasz blondyneczko - do niego do pokoju wpadł Harry.
- Z Katie - odpowiedział.
- Hej piękna - przywitał się loczek.
- Hej brzydalu. Co tam?
- Właśnie mamy rozkminę czemu Niall jeszcze nie śpi - Niall znowu zaczął się nerwowo śmiać.
- Przepraszam. To ja mu przeszkadzam.
- Jestem zazdrosny. To ze mną powinnaś rozmawiać teraz na skype'ie.
- Niedoczekanie Twoje - powiedział Niall i wyprosił go z pokoju.
- Mógł zostać - powiedziałam z udawanym smutkiem.
- Tak i zacząłby Ci opowiadać jak to nagrywaliśmy wejściówkę i jakaś dziewczyna w autobusie na niego narzygała - chłopak znowu się zaczerwienił.
- Właśnie słyszałam, że nagrywaliście ale Liam nie chciał powiedzieć jak będzie wyglądać.
- Bo to tajemnica na razie, ale obiecuję, że będzie pierwsza, która ją obejrzy.
- Dzięki. Trzymam Cię za słowo.
Dalej rozmawialiśmy już normalnie. Co lubimy robić, jakie są nasze zainteresowania. Jak to się stało że zaczęłam śpiewać i dużo rozmawialiśmy o Niallu. Jak to było, że zdecydował się na X Factora, itd. Nie chcieliśmy w ogóle kończyć, ale gdy oboje ziewaliśmy na zmianę, postanowiliśmy się pożegnać. Tym bardziej że chłopcy jutro maja swój pierwszy koncert w USA. Położyłam się spać.

Śniło mi się, że jestem na Wesołym Miasteczku. Jewel prosi mnie żebym poszła z nią na kolejkę. Gdy stoimy w poczekalni i czekamy na naszą kolej nagle pojawia się 5 smerfów. 
- Te smerfy mnie prześladują - mówi Jewel.
- Mnie tez a tym bardziej w snach. 
Smerfy były normalnych wzrostów i dopiero gdy podeszli bliżej zauważyłyśmy, że to po prostu kostiumy. 
- Cześć dziewczyny - powiedział któryś.
- Spadaj przebierańcu - powiedziała Jewel.
- Hej piękna nie denerwuj się.
- Odczep się - powiedziałam i weszłyśmy na kolejkę, która właśnie podjechała. Niebieskie ludki usiadły za nami.
- Kocham Smerfy ale to już przegięcie - powiedziała JJ
- Ja też kocham smerfy - wtrącił się ten z brązowymi oczami i zaczął bawić się jej włosami. Odwróciła się wkurzona.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz a dostaniesz kopa w niebieskie kuleczki. 
- W niebieskie kuleczki? - powtórzył zdezorientowany chłopak gdy JJ odwróciła się z powrotem.
- Chyba miała na myśli jajeczka - powiedział ten drugi Klaun, dziwnie przypominającym głosem Louiego.
- A to trzeba zawołać Harrego - i w tym momencie się obudziłam, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam......

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 5

Oczami chłopaków
- Liam jesteś pewien że to ten adres - spytał Harry.
- Na pewno ten - zapewnił chłopak.
- Ale tu nic nie ma oprócz żywopłotu - zwątpił Zayn.
- Coś mi mówi, że to chyba pomyłka, albo Twoja koleżanka jest bardzo dziana - powiedział Loui, podchodząc do bramy, do której dotarł jako pierwszy. - Popatrzcie - dodał i pokazał palcem w stronę budynku.

- To tutaj - powiedział z pewnością w głosie Liam.
- Jesteś na 100% pewien? Nie chciałbym żeby pogoniła mnie jakaś sława.
- Jestem pewny. Bardzo dobrze znam ten samochód.
- Który? Ten co stoi przed domem? - spytał Loui i znowu pokazał palcem w kierunku domu.
- Dokładnie to lamborghini- powiedział i zadzwonił domofonem.
- No to chłopaki szykujcie się do szybkiego biegu - zwątpił Harry.
- No tak komu w drogę temu sandał - zaśmiał się głos w domofonie. 
- Cześć Jewel, to ja Liam - powiedział spokojnie, a chłopcy zrobili zdziwione miny, spoglądając po sobie. Gdy brama się otworzyła, weszli na posesję. 
- No chłopaki teraz nie ma odwrotu - dodał Loui
- Nie panikuj - uspokoił Liam.
- Ktoś wyszedł i idzie w naszym kierunku. - w ich stronę zmierzała roześmiana Jewel a u jej boku biegł spokojnie Cocier Spaniel, ale w chwili gdy zauważył gości zaczął szalony bieg. Zayn pisnął i skoczył za plecy Liama.
- A śmiałeś się ze mnie -powiedziała JJ która właśnie do nich dochodziła.- Widzę, że dacie sobie rade beze mnie na nowej płycie.
- Miło Cię widzieć Jewel - powiedział Liam i podszedł pocałować ją w policzek na powitanie.
- Tofik do mnie - warknęła dziewczyna a piesek posłusznie podbiegł do jej nogi.
- Poznaj resztę chlopaków: Zayn, Loui, Harry i Niall - dziewczyna każdemu z nich uścisnęła dłoń.
- Chodźmy do środka. Katie już na was czeka - powiedziała i skierowała się ku wejściu frontowemu.
- Zaraz zaraz - zaczął Zayn - Ty jesteś tą dziewczyną która przez telefon piszczała jak fanka. Tak?
- Dokładnie i sorka za tamto. Chwila zapomnienia. 
- Masz na imię Jewel? - kontynuował.
- Brawo Zayn za szybkie łapanie - zaśmiała się.
- Momencik. Daj dokończyć. Mieszkasz w tym domu?
- Yeap
- Dobra Zayn daruj sobie refleks - wtrącił zniecierpliwiony Niall. Byli już prawie przy samych drzwiach. Jewel chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Pozwoliła wejść im do środka i ich oczom ukazał się widok hallu.

-Wow, bywaliśmy w mniej luksusowych hotelach - powiedział z zachwytem Harry.
- Nie mówiłyście, że mieszkacie w takim domu - wyparował Liam z naciskiem na "taki"
- Ten dom to mieszanka kilku stylów. Jest dość luksusowy, nowoczesny, ale też ma niesamowite pokoje w starym stylu - powiedziała rzeczowo Katie, wychodząc z jakiegoś pomieszczenia z boku.
- Właśnie miałem dokończyć - zaczął Zayn - Że skoro to Jewel a to wasz dom to Ty musisz być Katie - powiedział i się zaczerwienił. Chłopcy jakoś dziwnie zaczęli się zachowywać. Żaden nie chciał podejść się przedstawić a Niall całkowicie schował się za chłopakami.
- Hej Kat - pierwszy podszedł oczywiście Liam, który nie krępował się towarzystwem przyjaciółki. Jewel stała z boku i śmiała się z chłopaków.
- Chłopcy poznajcie to jest Katie December - Katie chciała podejść do pierwszego z nich i padło na Zayna, ale niestety chłopak ze stresu cofnął się kilka kroków.
- Ok - powiedziała zmieszana. Nie wiedziała jak ma się zachować w końcu oni też byli sławni i nie wiedziała, że tak na nią zareagują. 
- No chyba nie będziecie tak stali -oburzył się Liam
- Ona nie gryzie - zaśmiała się JJ
- Chyba - powiedziała z niepewnością w głosie, speszona Katie.
- Jestem Harry Styles - podszedł mopiszczon do niej i pierwszy się przedstawił. Katie podała mu dłoń.
- Brawo Harry - pochwalił go jak dziecko Liam. - A to reszta chłopaków. Zayn, Loui i Niall. - chłopcy w końcu się przełamali i podali dziewczynie ręce. Wszyscy czerwieni jak buraczki.
- A mówiliście, że to ja nie będę umiała się zachować - zaśmiała się Jewel. Dla niej wszystko to wydawało się takie śmieszne.
- Przepraszamy, ale Liam nie mówił że przyjaźni się z gwiazdą waszego pokroju - powiedział już pewny siebie Zayn.
- Ojej naszego pokroju. Jak to brzmi - Jewel nie przestawała się śmiać.
- Kurczę jesteście najsławniejsze na świecie. A Katie jest naszą idolką odkąd zaczęła śpiewać - powiedział na jednym wdechu zachwycony Loui.
- Mam nadzieję, że się oswoicie z myślą, że macie mnie traktować normalnie. Jak każdą inną dziewczynę.
- Nie wiesz co robisz - zaśmiał się Liam.
- No dobrze chodźcie do jadalni na jakiś obiad, a potem jak chcecie to mogę pokazać wam  z Jewel dom. O ile przestanie się śmiać.
- Słodko wygląda jak się śmieje - powiedział Zayn i zaraz się zaczerwienił, bo chyba zdał sobie sprawę, że mówi na głos.
- No proszę. Co Jewel ma w sobie takiego, że o niej tak mówicie a mnie się wstydzicie? - powiedziała dla żarów Katie.
- Nie przejmuj się Zayn zawsze miał dziwny gust - zaśmiał się Liam.
- Fakt, bo zgodziłem się śpiewać z wami w jednym zespole - odciął się mulat.
- Ale przyznaj Zayn. Gdyby nie ja to nasz zespół nie byłby tak idealny - wtrącił się dla żartów Harry. Katie zaczęła się śmiać, więc chłopak się oburzył - To nie jest śmieszne - powiedział do dziewczyny, spojrzał jej w oczy, zaczerwienił się i zaczął się śmiać. W końcu dotarli do jadalni.
- Pomyślałyśmy, że zjemy w bardziej kameralnej jadalni, żeby zbytnio was nie krępować- powiedziała Jeweł - Upsii żeby was nie krępować musiałabym zamknąć Katie w jakimś schowku na miotły.
- Tak od razu w komórce pod schodami - wtrąciła się starsza siostra.
- Czułabyś się jak Harry Potter.
- Zayn mógłby narysować Ci błyskawicę na czole. Ma chłopak talent - zachwalał go Liam.
- Taa jasne - kontynuowała Jewel - Chybaże cofnąłby się kilka kroków wstecz. Z odległości trudno by mu było malować - i zaczęła się śmiać. Na obiad podano dania, które dziewczyny ustaliły wczoraj. 
Podczas jedzenia siostry były przyzwyczajone do rozmów, ale chyba żaden z chłopaków nie miał tyle odwagi by zacząć, a Liam zajął się jedzeniem. Katie postanowiła, że to ona zacznie rozmowę, ale wybrała niezbyt odpowiedni moment gdyż, chciała zadać pytanie Niallowi, który właśnie wcinał swoją porcję.
- Niall jesteś taki cichy. Może powiesz nam coś ciekawego? - zapytała.
 I wtedy chłopak...



poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 4

 To jest ta chwila, gdy muszę powiedzieć mojej ukochanej siostrzyczce, żeby mnie nie straszyła. Dodaje tego posta na jej delikatną prośbę, więc mam nadzieję, że wam się spodoba. 

Niesamowicie stresowałam się powrotem Jewel do domu. Siedziałam jak jakaś stara nadopiekuńcza baba na ławce przed domem i czekałam aż wróci. Przyszła troszkę wkurzona. Od razu do niej podbiegłam.
- Hej JJ jak poszło? - po jej minie wywnioskowałam, że nie za dobrze. - Choć napijemy się jakiegoś dobrego drinka - dodałam natychmiast i poprowadziłam ją do saloniku z barem.
Jewel usiadła w fotelu z miną męczennicy a ja zabrałam się za przygotowanie jakiegoś drinku. Na szczęście na blacie baru znajdował się iPad więc szybko weszłam na google i poszukałam jakiegoś lekkiego drinku. Zrobiłam dwa i usiadłam koło JJ.
- To powiadaj jak było.
- Było dobrze, ale na koniec samochód mi się stoczył i uderzyłam w słupek.
- Kurczę nie za fajnie.
- Mam zlewkę na to - powiedziała i upiła łyka swojego drinka - Dobry
- Może jednak poduczę cię jazdy do kolejnego egzaminu? - spytałam zła na siebie, bo co szkodziło mi trochę czasu poświęcić dla siostry, a samochód to rzecz nabyta. Kupiłabym kolejny.
- Dzięki - powiedziała już w lepszym nastroju.
- A słuchaj jak podróżowało się autobusem miejskim? - spytałam ciekawa.
- Narzygałam na babcie - powiedziała obojętnie jakby to było coś normalnego. Zrobiłam ogromne oczy ze zdziwienia. 
- Jak to narzygałaś na babcię? Jaką babcię? - zaczęłam bełkotać, bo jednocześnie byłam zdziwiona i bliska wybuchnięcia śmiechem.
- Barbara się zwała - powiedziała z uśmiechem i miną jakby wspominała odległe czasy. - A jej mąż Zygmuś
- Zygmuś? - powtórzyłam, upijając łyk drinka.
- Tak Zygmuś, bo Barbara to przesłodka kobieta, która używa wyłącznie zdrobnień.
- Widzę, że zanim na nią puściłaś pawia to się z nią zaprzyjaźniłaś - zażartowałam.
- Nie, ja? Ja tylko podałam jej torbę. Za to ona już wyjechała do mnie z tekstem skarbulku
- Gdyby nie Zygmuś, tworzyłybyście prześliczną parę - Jewel szturchnęła mnie łokciem.
- Nawet o tym nie myśl. Musiałabym za nią chodzić i mówić: Och Barbaro - obie zaczęłyśmy rechotać. Sączyłyśmy powoli nasze drinki, a przynajmniej ja sączyłam, bo Jewel ze swoim talentem wypiła połowę naraz.
- Zrobisz mi drugiego? - spytała ze słodziutką minką.
- A co mamusia na to powie Słoneczko? - miałam nadzieję że udało mi się sparodiować nowo poznaną przyjaciółkę siostry.
- Och Barbaro myślę że się nie pogniewa.
- Więc dobrze zrobię drugiego - z uśmiechem wstałam z fotela i poczłapałam za bar w celu przygotowania kolejnego drinka. 
- Może puścisz jakąs muzę? - spytała JJ
- Skoro posiedzimy trochę tu, czemu nie - wzięłam iPada i puściłam radio online. W tym momencie ze sprzętu wydobyła się nowa piosenka 1D.
- A właśnie, dzwoniłam do Liama - zaczęła Jewel.
- Tak i co, bardzo ich wystraszyłaś swoimi decybelami.
- Chyba nie bardzo skoro jutro wpadną na obiad - w tej chwili upuściłam butelkę
- Co? - spytałam zszokowana. 
- Myślałam, że sama ich zapraszałaś.
- No tak, ale czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? Musimy coś przygotować.
- Chyba nie zamierzasz sama gotować?
- Jasne, że nie, ale chciałabym podać coś co będzie im wszystkim smakowało. A w sumie nic o nich nie wiem.
- Liama znasz jak własną kieszeń.
- No tak jego tak, a reszta chłopaków? - podałam drinka siostrze i usiadłam z powrotem na fotelu.
- Podaj iPoda- powiedziała.
- Nie możesz sama sobie podać?
- Jest bliżej Ciebie kaczorku - przekomarzała się ze mną, ale w efekcie wzięłam iPoda do rąk i podałam jej go.
- No to tak - zaczęła nawijać Jewel. - Z tej strony wynika, że Zayn Malik uwielbia kurczaka.
- Który to Zayn? - spytałam, bo nagle sobie uświadomiłam, że wyjdę na idiotkę jak jutro nie będę nic o nich wiedziała. W końcu byli kumplami mojego przyjaciela i byli słani, więc odrabiając lekcję powinnam o nich choć trochę wiedzieć.
- O tak wygląda - powiedziała JJ pokazując mi zdjęcie:
- Niezły - skomentowałam.
- No co Ty - zaczęła Jewel piskliwym głosem.
- Podoba Ci się - powiedziałam. Znałam ten jej ton głosu. Na pewno jej się spodobał.
- No tylko spójrz na te jego paczadełka. Są słodkie.
- No są - potwierdziłam. Z jej gustem lepiej nie dyskutować. - No dobra to dla Zayna kurczak a reszta?
- Hmmm... Pisza że Harry lubi Tacos. Już Ci pokazuję jak wygląda.
- Wiem jak wygląda Tacos - powiedziałam, takim tonem jakby było oczywiste, że nie jestem blondynką, choć w rzeczywistości miałam taki kolor włosów. 
- Miałam na myśli, że pokażę Ci jak wygląda Harry - zaśmiała się i znów skierowała iPoda w moją stronę.
- Wow ciekawe, gdzie można nabyć takiego mopa? - zaśmiałam się.
- W każdym sklepie z gospodarstwem domowym - powiedziała rzeczowo. Wybuchnęłyśmy śmiechem. - Jest jeszcze Loui. Ale ona najbardziej kocha marchewki, więc trudno będzie coś wybrać dla niego. A wygląda tak - kontynuowała. 
- Ale słodziutki uśmiech - dodałam i dopiłam swojego drinka. - No dobra no to co jutro jemy kurczaka, tacos i zagryzamy marchewką? 
- Dobry pomysł. A dla Liama co?
- Liam zje to co przygotujemy. No dobra to mamy jadłospis. 
- No chyba tak - Jewel spojrzała na zegarek. - Wow już tak późno? Ja to już pójdę się położyć.
- Ja chyba tez, a co ty na to żeby jutro pójść rano na zakupy? - spytałam wstając.
- Czemu nie. Można - Jewel poszła w moje ślady i również zaczęła podnosić swoją pupcię - A zapomniałabym. Jest przecież jeszcze Niall. 
- A on co je?
- Wszystko- zaśmiała się Jewel. - No nie patrz tak na mnie. Naprawdę wchłania wszystko. Przynajmniej tak piszą na necie. 
- No dobra, a jak wygląda? - chciałam wiedzieć, choć przeciez na pewno go poznam bo jak je tony żarcia to pewnie tez jest dośc pulchny, a poza tym widziałam już zdjęcia wszystkich oprócz niego.
- Wyłączyłam juz iPoda - powiedziała Jewel, odkładając sprzęt na blat.
- Dobra trudno się mówi - powiedziałam i skierowałyśmy się w stronę naszych sypialni. Cieszę się, że w końcu mam kilka dni wolnego. Gdy już byłam w łóżku, odpaliłam twittera na moim iPhonie i od razu wyświetlił mi się komunikat Liama: " Jutro rano dalszy ciąg zdjęć do wejściówki a potem obiad u przyjaciół". Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu. Wyłączyłam Internet i odłożyłam telefon na stolik. Poszłam spać.

Śniło mi się, że mieszkałam z Jewel w wiosce Smerfów. Mieszkałyśmy w takim super borowiku, w którym było bardzo przytulnie. Jewel była małą Saszetką a ja byłam Smerfetką. Miałam taką super białą sukieneczkę, ale zazdrościłam JJ ogrodniczek. Wyszłam z domku, w celu odnalezienia smerfowej Jewel. Odnalazłam ją na skraju lasku. Była oparta o drzewo, a przed nią stał Laluś. W ręku oczywiście trzymał lusterko, ale zszokowąło mnie to co zobaczyłam, bo wyjął kwiatek zza ucha i podał go małej smerfowej JJ. Zszokowana nie chciałam im przeszkadzać więc poszłam do centrum wioski. Spotkałam tam Papa Smerfa.
- Smerfetko dokąd idziesz? - spytał. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że powiedział to głosem Liama.
- Idę na spacer - odpowiedziałam i pomachałam do niego.
- Uważaj tylko na Zgrywusa bo ma dzisiaj dziwny humor.
- Dobrze.- powiedziałam i poszłam dalej. Nagle sen nabrał innego biegu i na skraju lasu pojawił się Gargamel, ale oczy miał zielone. Zupełnie takie same jak oczy Harrego. No niestety ze zdjęcia jakoś tak zapamiętałam najbardziej jego oczy. Gargamel uśmiechnął się szyderczo i wraz ze swoim kotem wrócił w głąb lasu. Podeszłam do najbliższych drzew i wyjrzałam za nie. Zza jednego z nich wyszła druga Smerfetka. Zupełnie identyczna jak ja. Zrobiłam ogromne oczy ze zdziwienia, ale zaraz zszokowanie dało miejsce śmiechowi, bo ta druga Smerfetka potknęła się o konar. Gdybym nie znała historii Smerfów powiedziałabym że ta Smerfetka połknęła Ciamajdę i teraz tworzą jedność.
- Nie śmiej się ze mnie- powiedziała ta druga z irlandzkim akcentem. Skąd mi się wziął irlandzki akcent? Sama się zdziwiłam ale to w końcu był tylko sen.
- Nie chcę Cię wygryźć - powiedziała do mnie - może zjesz ciastko - powiedziała i wyciągnęła zza pleców muffine.

- Katie obudź się. Miałyśmy iść na miasto - powiedziała zniecierpliwiona Jewel.
- Yhymm już wstaję - powiedziałam zaspana. Spojrzałam na zegarek. Była 9 rano. Trudno się mówi. Poszłam się przemyć i w coś ubrać. Zeszłam do kuchni, gdzie już czekała wyszykowana Jewel
- To co idziemy? - spytała jeszcze bardziej zniecierpliwiona. 
- Poczekaj kobieto tylko się napiję - powiedziałam kierując się w stronę lodówki, ale JJ zagrodziła mi drogę.
- Nie ma picia. Komu w drogę temu trampek - powiedziała.
- Daj pić - powiedziałam naśladując prastarego człowieka.
- Pijże szybciej - ponagliła mnie, gdy wyciągałam sok z lodówki. Napiłam się, wzięłam kluczyki i pojechałyśmy do centrum. Zostawiłyśmy auto w garażu podziemnym i skierowałyśmy się w stronę naszej ulubionej galerii.
- Czemu nie zaparkowałaś pod galerią? - spytała zdziwiona Jewel.
- Jest ładna pogoda. Chciałam się przejść. To nie jest daleko - powiedziałam wchodząc na pasaż handlowy opodal galerii. Po środku stał jakiś grubasek z tabliczką "Darmowe uściski."
- Ma chłopak pecha, bo jakoś nie widzę popytu - powiedziałam z przekąsem. 
- Zmieńmy to - na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek. Wzięła mnie za rękę i poprowadziła w stronę chłopka. Wiedziałam co planuje, ale się nie opierałam.
- My jesteśmy chętne - powiedziałam, uprzedzając siostrę. Koleś z tabliczką uśmiechnął się do nas przyjaźnie i podeszłyśmy do niego się przytulić. Usłyszałam tylko jak typek jednocześnie z Jewel mówią ooooo a potem chłopak nam podziękował. Ludzie oczywiście widząc, że my tak zrobiłyśmy, również podeszli do niego się przytulić. My odeszłyśmy zanim zebrał się wokół nas tłum. Chciałam kupić sobie kilka rzeczy a nie rozdawać autografy. Pod galerią odwróciłyśmy się jeszcze na chwilę i ujrzałyśmy jak mała dziewczynka podeszła do niego nieśmiało. Weszłyśmy do budynku.
- To słodkie, że ludzie potrafią być dobrzy - powiedziała lekko ironicznie Jewel.
- Ja tam podziwiam tego chłopaka, że pomimo że tak wygląda nie wstydził się wyjść do ludzi. To naprawdę fajne.
Nie powiem na zakupach trochę przesadziłyśmy. Kupiłyśmy o wiele za dużo rzeczy, ale zazwyczaj tak było. Zamiast kupić sobie spodnie, kupiłam dwie pary nowych szpilek, chyba ze cztery t-shirte no i trochę biżuterii. Jewel kupiła sobie nowe trampki do kolekcji, zamówiła conversy z nadrukiem z podobizną 1D, kupiła sobie full capa, w sumie nie wiem po co, bo trzymała je zazwyczaj na półce. Wyszłyśmy z drugiej strony galerii więc znowu czekał nas spacerek do auta. Tym razem trochę dłuższy. Po drodze na potknęłyśmy się na dwójkę chłopaków, wyglądających trochę na hipisów. Jeden z nich grał na gitarze drugi udawał że gra na wyimaginowanych bębnach.
- Musimy częściej wychodzić na spacery - rzuciłam pomysł i z uśmiechem poszłyśmy dalej.
- No tak bo za mało klaunów spotykamy - zaśmiała się Jewel.
- Ej on nie wyglądał jak Klaun.
- No nie. Wyglądał jak pajac.
 Wsadziłyśmy torby z zakupami do bagażnika i wsiadłyśmy do środka.
- Jak stoimy z czasem? - spytałam.
- No według mojego zegarka mamy jeszcze dwie godzinki do obiadu
- No dobra- powiedziałam, gdy powoli wjeżdżałyśmy na naszą posesję - Nie będę wjeżdżać do garażu, bo potem musimy zabrać zakupy.
- Good Idea - rzuciła Jewel i wysiadła. Poczłapałam za nią do domu.
- Idę się odświeżyć - powiedziałam i zaczęłam wspinać się po schodach.
- Też chyba tak zrobię.
- To do zobaczenia potem. Zejdź trochę wcześniej - powiedziałam i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Chciałam wziąć prysznic, a musiałam jeszcze wybrać coś fajnego do ubrania. Bardzo mało czasu zostało mi na przygotowanie się. 




Oczami Jewel

- Katie ja wychodzę - wydarłam się zdenerwowana z deka, bo właśnie zmierzałam na egzamin na prawko. Siostrunia pomagała mi jakoś się przygotować ale gdy prawie rozbiłam jej brykę, wygoniła mnie z niego i już więcej nie pozwalała mi prowadzić.
- Poczekaj zawiozę Cię - odkrzyknęła ze szczytu schodów.
- Sorki Kaczorku, ale wolę pojechać sama - odpowiedziałam, bo nie chciałam, żeby ktoś się ze mnie śmiał w razie jakbym miała oblać.
- Nie wygłupiaj się Pyszczuniu, zawiozę Cię i poczekam na Ciebie.
- Ale ja nie wygłupiam się. Jadę sama autobusem.
- Ocipiałaś? - zapytała zszokowana.
- Spokojnie przecież nie wyglądam jak Jewel prawda? - Chyba dopiero teraz zauważyła, że mam perukę na głowie. Miało to mi pomóc po pierwsze w dotarciu na miejsce, a poza tym chciałam wiedzieć, że sama zdałam egzamin a nie moje sławne nazwisko.
- Uważaj na siebie
- Jasne jak zawsze. A jak napatoczy się jak jakiś debil to w końcu wy testuję swoją samoobronę. Zobaczymy czy w ogóle czegoś się nauczyłam
- Nawet tak nie żartuj. Trzymam kciuki - powiedziała moja siostrzyczka, kopnęła mnie w tyłek na szczęście i wygoniła na zewnątrz. Ach ta nasz miłość. Poszłam na przystanek, który niestety był kawałek drogi od naszego domu. Chyba logiczne że gwiazdy nie jeżdżą autobusem więc na naszej ulicy takie przywileje nie były mile widziane. Musiałam chwilę poczekac na moje "auto" więc postanowiłam zadzwonić do Liama.
- Słucham
- Siemka Liam - zaczęłam spokojnie. A może tylko tak mi się wydawało bo zaczęłam naprawdę stresować się egzaminem.
- Hej JJ. Co tam?
- Dzwonię, żeby przeprosić za moją reakcję.
- Spokojnie nic nie szkodzi - zaśmiał się chłopak - Ale ten wysoki dźwięk mogłabyś nam pożyczyć na płytę.
- Hahaha zabawne. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Mam nadzieję że wpadniecie do nas na obiad pomimo że zachowałam się jak jakaś napalona fanka.
- Mi tam takie napalone fanki pasują
- Liam - powiedziałam, bo miałam na myśli to że chłopak ma kosmate myśli.
- Miałem na myśli, ze takie jak ty. Zajebiste.
- Ok wybroniłeś się - powiedziałam. - To jak wpadacie?
- Dzisiaj jedziemy właśnie nagrywać naszą wejściówkę na koncerty więc nie da rady - powiedział przepraszająco.
- Acha. A macie już jakiś pomysł? - zagadałam, bo i tak musiałam czekac na ten autobus.
- Pewien pomysł mamy, ale nie zdradzę go. Zobaczysz jak nagramy - powiedział tajemniczo.
- Już nie moge się doczekać. W sumie Katie nie może się doczekać kiedy w końcu przyjdziesz.
- Przyjedziemy jutro. Ok?
- Mi pasuję. Sorki muszę kończyć powoli, bo zaraz przyjedzie moje "auto"
- Gdzie jedziesz?
- Na egzamin na prawko - powiedziałam i jeszcze bardziej się zestresowałam
- To trzymam kciuki. Do zobaczenia.
   Jak ja kocham miejską komunikację. Ledwo wsiadłam do autobusu a już chciałam wysiąść. Choć muszę podziękować, że tak mało bydła było w środku. Jakoś dotrwałam pod ośrodek egzaminacyjny. Razem z egzaminatorem wsiadłam do samochodu.
- Proszę zaparkować równolegle - zrobiłam to idealnie i dumna z siebie zapomniałam żeby zaciągnąć ręczny przy zatrzymaniu i samochód ładnie stoczył się prosto na słupek. Chyba zbiłam lampę.
- Egzamin oblany - powiedział egzaminator cały czerwony.
- Ale przecież wszystko zrobiłam dobrze - zaczęłam.
- Ale zbiłaś lampę. Myślisz, że żona da mi na naprawę?
- Nie chcę słuchać o pana życiu. Spadam stąd - powiedziałam i pobiegłam na przystanek. Po drodze założyłam kaptur. Cholera jasna oblałam na takim gównie. Na szczęście autobus się opóźniał lekko. Z tego wszystkiego zrobiło mi się nie dobrze. Ale jakoś ogarnęłam nerwy, bo byłam bliska płaczu. Kuna fuck... oblałam prawko a zawsze chciałam jeździć sama. Muszę teraz czekać dwa tygodnie na kolejny egzamin. W czasie gdy ja siedziałam na ławce na przystanek podeszło starsze małżeństwo. Dziadziuś trzymał kobietę pod rękę, a w drugiej trzymał laskę. Kobieta ciągnęła torbę na kółkach. Klawa para szła jak potłuczona może z 0.2 km/godz.
- Cholera jasna i ja mam tak chodzić na piechotę. Chcę samochód - powiedziałam niechcący na głos. W tym czasie babunia upuściła torbę. Wstałam, żeby ją podnieść, gdy jednak zobaczyłam minę dziadka pomyślałam, że powinnam zdjąć kaptur. Na mój widok dziadek zrobił minę jakby miał się zesrać w galoty ze strachu
- Och Barbaro - powiedział do żony.
- Proszę - powiedziałam podając kobiecie rączkę torby. - wiem że za duża urosłam, ale to nie znaczy że jestem łobuzicą - powiedziałam i przepuściłam małżeństwo, aby mogło pierwsze wsiąść do autobusu, który właśnie podjechał na przystanek. Dziadek podszedł do jakiegoś staruszka a babcia usiadła przy oknie. Przez tą dusznote panującą wewnątrz pojazdu zebrało mi się znowu na wymiotowanie. Zapragnęłam znaleźć się z powrotem na zewnątrz gdzie powoli zaczął padać deszcz.
- Proszę usiąść koło Barbary - powiedział dziadziuś, kóry chyba chciał stanąć na moim miejscu.
- Och Zygmusiu jesteś taki miły - pierwszy raz odezwała się babcia do swojego mężą. Usiadłam koło kobiety, ale jeszcze bardziej zrobiło mi się duszno.
- Mogłaby pani otworzyć okno? - spytałam
- Oj skarbulku oszalałaś. Na zewnątrz jest tak zimno i deszczyk pada - co ta babcia pieprzy. Niech otworzy to okno i kuna fuck nie jestem małolatą.
- Barbaro dziewczynie chyba jest niedobrze. - powiedział dziadzia.
- To nic Zygmusiu. Nie chcę się rozchorować - starsza pani nie chciała otworzyć okna, a mi nadal było niedobrze. W myślach już nawyzywałam babcię od moherów, bo co jej szkodzi otworzyć okienko. Na jej niefarta właśnie zwróciło mi się śniadanie prosto na jej vansy. Co vansy?
- Cholera - powiedziała babcia całkiem męskim łosem. Nie wiem co było dalej bo jak tylko autobus się zatrzymał wybiegłam z autobusu. Zygmunt chyba wymachiwał na mnie laską. Chciałam krzyknąć przepraszam, ale należało się moherowi. Mogła otworzyć okno.
-    

Rozdział 3

Rok później
W między czasie zakończyłam już nagrywanie filmu, a nawet odbyła się już premiera. W między czasie też wróciłam do Stanów Zjednoczonych, ale były również pewne komplikacje dlatego przez pewien czas musiałyśmy się ukrywać z Martą i teraz tak przy okazji jeszcze wspomnę, że zmieniłyśmy imiona i nazwiska. Teraz ja nazywam się Katie December a Marta - Jewel December. Przeprowadziłyśmy się też z naszego dawnego domu do nowej willi w Los Angeles. Dom jest niesamowity, gdyby nie fakt, że jestem piosenkarką, a Jewel jest moją tancerką w ogóle byśmy nie wychodziły z posesji. Jest tu wszystko. W głównym budynku oczywiście znajduję się kuchnia jadalnia, kilka salonów, kilkanaście sypialni, sala kinowa, mniejsza sala kinowa, kręgielnia, prywatny club z barem i kręgielnią, kilka salonów rozrywkowych i wiele innych pomieszczeń takich jak biblioteka, siłownia, sauna, basen kryty, mamy również basen w ogrodzie, jeden duży reprezentacyjny i bardziej kameralny z jacuzzi w mojej ulubionej części ogrodu. Dom jest naprawdę ogromny i pewnie wiele rzeczy i pomieszczeń pominęłam, ale wszystko wyjdzie w praniu. Tak więc teraz na scenie występuję jako Katie, moja siostra Jewel tańczy w moim zespole, a jeszcze warto wspomnieć, że rok temu Liam dostał się do X Factora, ale Simon go zaskoczył i przyjęli go pod warunkiem, że zgodzi się na stworzenie zespołu. Tak więc mój przyjaciel Liam śpiewał w swoim wymarzonym programie z 4 chłopakami, których w ogóle nie znał. Z tego co wiem już na pierwszym spotkaniu w miarę się dogadywali i podczas programu bardzo się zżyli. Szczerze mówiąc jeszcze nie poznałam jego kolegów z zespołu, ponieważ w trakcie trwania powstało całe to zamieszanie w którym musiałyśmy zmieniać osobowość. 
    Teraz jednak będę miała szansę poznać chłopaków, gdyż pomimo, że nie wygrali X Factora, właśnie ich kariera nabiera pędu i przyjeżdżają do Stanów. Tak więc poprosiłam Liama żebyśmy spotkali się, oczywiście jeśli będzie taka możliwość  Chłopak musiał się zgodzić, bo na jego nieszczęście Jewel szalała za jego zespołem, a ja nawet nie wiedziałam jak jego koledzy mają na imię. Mimo, że JJ chodziła po domu i ciągle wymieniała ich imiona nie byłam w stanie zapamiętać choć jednego. Nie licząc oczywiście Liama. 
- Halo - odebrała telefon, który brzęczał od jakiegoś czasu.
- Cześć E..., to znaczy Kat - zaczął Liam z entuzjazmem - Nie mogę się jakoś przyzwyczaić. 
- Nie szkodzi mam nadzieję, że jakoś Ci się to utrwali
- Muszę jednak przyznać, że te imiona bardziej do was pasują.
- Dzwonisz do mnie, żeby mi to powiedzieć? - zapytałam zniecierpliwiona
- Jasne, że nie. Dzwonię żeby powiedzieć, że właśnie 1D wsiedli do samolotu i za jakieś 10 godz będziemy w USA.
- 1D? - udałam głupią, bo wiedziałam, że to skrót od nazwy ich zespołu. - A to jakiś nowy zespół. Znam ich
- Nie udawaj głupiutkiej - powiedział czule.
- Nie mów tak brzydko do niej - usłyszałam w tle jakiś męski głos
- Loui nie przeszkadzaj mu ona rozmawia z mamą - dopowiedział drugi męski głos.
- Nie rozmawiam z mamą - warknął Liam.
- A no fakt z wyimaginowaną koleżanką. Możesz już przestać udawać i odłożyć telefon
- Liam możesz włączyć głośnik? - spytałam, bo poniekąd byłam coraz bardziej wkurzona, że nam przerywają, a też po części chciałam pomóc przyjacielowi.
- Już - powiedział
- Cześć chłopaki. Co słychać - przywitałam się. 
- Cześć - powiedział jakiś chłopak ze słodziutkim głosem, ale chyba ten sam co powiedział, że Liam brzydko do mnie mówi.
- O kurczę Liam naprawdę ma koleżankę - powiedział ten co wspominał o mamie
- Tak i kurczę nie jestem wyimaginowana
- Czemu kurczę? - spytał ktoś
- Bo w wyimaginowanym świecie byłabym pewnie panią Batmanową, bądź dziewczyną Chudego 
- Ale śmieszne Katie, ale śmieszne - zaśmiał się Liam 
- Z kim rozmawiasz? - wpadła Jewel do salonu, w którym siedziałam na skórzanej kanapie i gadałam z chłopakami.
- Z Liamem - odpowiedziałam i włączyłam głośnik by również mogła posłuchać.
- Cześć JJ - przywitał się z moją siostrą.
- Cześć Liam. Co tam? - powiedziała przesłodzonym głosem.
- To was jest dwie? - zapytał ten pierwszy chłopak.
- Was jest pięciu - zaśmiałam się, ale to był zły pomysł, bo Jewel zrobiła wielkie oczy, zaczęła się chichrać i powiedziała tylko:
- O boże One Direction - i wybiegła z salonu. 
- Przepraszam chłopaki, nie wiedziałam, że tak zareaguje.
- Spokojnie, powoli się przyzwyczajamy - zaśmiał się jakiś nowy głos. 
- Ale i tak przepraszamy. Mam nadzieję, że uda mi się ją ogarnąć i oczywiście zapraszam was wszystkich do nas na obiad w wolnej chwili.
- Na pewno skorzystamy - powiedział Liam.
- Obiecaliśmy mu, że pojedziemy z nim, ale nie chcemy wam się zwalać do mieszkania.
- do mieszkania? - spytałam zaskoczona
- No tak nas jest 5 a nie chcemy przeszkadzać
- Coś mi mówi, że nie będziecie aż tak dużo miejsca zajmować. Tak więc wpadajcie wszyscy razem
- A ogarniesz swoją siostrę? - spytał ten od mamy
- Postaram się
- Niestety ale zwykłe dziewczyny tak na nas reagują.
- Myślę że jednak już tak nie będzie się zachowywać - pożegnałam się i skończyłam rozmowę. Coś mi podpowiada, że Liam im nie powiedział kim jesteśmy. Dlatego cały czas chichrałam się pod nosem, bo wyobraziłam sobie ich reakcję. Już nie mogę się doczekać tego spotkania. Chłopcy chyba się trochę zdziwią, gdy się dowiedzą, że ktoś tak sławny jak JJ piszczy na dźwięk ich głosów jak jakaś małoletnia fanka.  

Rozdział 2

Cześć :-) Chciałabym was przeprosić za to, że bardzo długo nic nie dodawałam. W sumie trochę się zniechęciłam brakiem komentarzy, ale przeszkody też były dość naturalne. Ostatnio w moim życiu zabrakło trochę czasu na pisanie tego opowiadania, ale obiecuję, że teraz wracam z całym impetem i będę dodawać rozdziały jak szalona :-) Mam też nadzieję, że jednak od czasu do czasu zostawicie tu jakiś komentarz, bo chętnie poznam waszą opinię i jakieś wskazówki. Chciałabym jak najbardziej was zainteresować, więc jak będziecie mieli jakieś uwagi to proszę żebyście po prostu napisali je w komentarzach. Z góry dziękuję i zapraszam do przeczytania nowego rozdziału. Mam nadzieję, że wam się spodoba :-)
Zadu_Fana :-*

Nie powiem coraz ciężej mi każdego dnia. Przyjechała do mnie moja ukochana siostrzyczka i to daje mi powera, ale na planie spędzam bardzo dużo czasu, a w każdej wolnej chwili wpadam do Liama pomóc mu z przygotowaniem piosenki na casting. Chłopak jest naprawdę niesamowity i nie mogę uwierzyć w fakt, że wcześniej tak szybko odpadł z programu. Chciałabym teraz go uchronić przed tym całym zamieszaniem. Dodatkowo Liam bardzo się zaparł i powiedział, że teraz dopnie swego. Jestem z niego dumna.
- Jewel co robisz? - wybrałam numer siostry i do niej zatelefonowałam. 
- A co ja mogę robić. Siedzę w hotelu i czekam, aż zwleczesz swoje dupsko do mnie.
- Mam pomysł. Może skorzystamy z okazji i zrobimy Liamowi niespodziankę? - zapytałam z entuzjazmem w głosie. 
- Tylko przyjedź tutaj po mnie, bo na piechotę łazić nie będę
- Ok to co ja za jakąś godzinkę będę pod hotelem.
- dobra już się szykuję.
Szybko poszłam do garderoby, przebrałam się ze stroju w moje ubrania. Miałam już wychodzić, gdy przyszedł do mnie mój manager:
- Em jest sprawa - zaczął.
- Tak?
- mam propozycję, żebyś wystąpiła w X factor w tej edycji w roli Jury. Co Ty na to? - Nie musiałam długo się zastanawiać. Odpowiedziałam od razu.
- Ale jesteś tego pewna - dopytywał się Deni
- Tak jestem pewna na 100 %
- A co na to Liam? 
- Myślę, że się z tym pogodzi. Jakoś to przeżyje.
Pożegnałam się z Denim i popędziłam po Martę. Zeszła wkurzona jak nigdy i wpakowała się do mojego samochodu. 
- Jak jeszcze jeden frajer nazwie mnie em to dostanie w ryj. Obiecuje - powiedziała Marta.
- Wiem też mam już tego dośc. Jutro chyba zmienię hotel jak chcesz a poza tym już niedługo zaczyna się trasa koncertowa więc na planie też będę występować w roli gościa.
- No fakt za niedługo wracamy do USA. W końcu - ucieszyła się moja siostra. Pod domem Liama panował taki spokój, że od razu zapragnęłam zostać tu na stałe, ale niestety to nierealne. W ogrodzie była Karen, mama Liama.
- Cześć dziewczyny - przywitała nas. - Marta ależ Ty urosła. Czym Cię karmili drożdżami?
- Dzień dobry, prze pani - przywitała się.
- Nie mów do mnie na pani. Jestem albo Karen, albo ciocia. 
- Dobrze ciociu - zaśmiała się.
- Liam jest w kuchni i chyba czeka na Ciebie Em, ale o Marcie nic nie wspominał.
- Marta przyjechała dopiero co więc chcemy zrobić mu małą niespodziankę.
 W tej chwili z domu na werandę wyszedł Liam i na widok mnie i mojej siostry od razu się rozpromienił. 
- Marta co Ty tu robisz - podbiegł do nas i wziął ją w ramiona. 
- A ja to już się nie liczę? - zapytałam
- Jasne też się liczysz - podszedł i pocałował mnie w policzek na powitanie - Ale Ciebie ostatnio widuję codziennie.
- Co upierdzieliła się, że przygotuję cię do castingu? - zapytała Marta
- Dokładnie tak. jak ty z nią wytrzymujesz. Ona jest strasznie wymagająca.
- To źle, że chcę ci pomóc. Chcę żebyś miał pewne miejsce w programie. Skoro już musisz tam iść.
-Nie muszę ale chcę. Widziałem na Internecie, że będziesz siedzieć w jury dlatego rezygnuję z programu - powiedział poważnie. Kierując się w stronę werandy.
- Wiedziałam, że tak będzie - powiedziała Jewel.
- Ja też wiedziałam, dlatego odrzuciłam tą propozycję, a Ty wierz dalej tabloidom a na pewno daleko dojdziesz. 
- Nie będziesz siedzieć w jury.
- Jasne że nie głuptasie - powiedziałam z uśmiechem.
- W takim razie trzymajcie za mnie kciuki.