środa, 29 maja 2013

rozstanie

- Niall przykro mi ale już muszę iść do samolotu - powiedziałam mimo, że miałam ochotę zawrócić i nigdzie nie jechać. Wiedziałam że muszę wyjechać ale wcale nie miałam na to ochoty. Mimo, że rozum podpowiadał mi, że to ostatnia szansa ratowania rodziny, serce chciało zostać tu w Stanach.
- Skarbie, już za tobą tęsknię - powiedział i pocałował mnie czule.
- Możecie w końcu skończyć. Rzygać mi się już chce - warknęła Jewel.
- Jakoś mnie nie dziwi to, że tak mówisz. A wszyscy uważają, że to ja nie mam serca.
- Oczywiście że nie masz - przytaknął Liam. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Jak mój najlepszy przyjaciel mógł tak powiedzieć  Zawsze był blisko mnie, gdy ja byłam sławna, a on nie. Gdy ja grałam wielkie koncerty a on występował na szkolnych przedstawieniach. - Bo każdy z naszej szóstki ukradł Ci je po kawałku - po tych słowach już w ogóle nie chciałam jechać. Ale musiałam. Dlatego tylko sprowokowałam grupowego miśka i poczłapałyśmy ze łzami w oczach do samolotu. Gdy tylko wsiadłyśmy do samolotu, całkowicie się rozpłakałyśmy. To było głupie, bo przecież nie żegnamy się na zawsze, ale prawdziwe.
Usiadłam w swoim fotelu i zagapiłam się w okno. Gdy powróciłam do rzeczywistości byliśmy już w powietrzu. Spojrzałam na siostrę, która właśnie wycierała oczy.
- No proszę jednak masz serce - powiedziałam, zbyt sarkastycznie.
- Mi też będzie ich brakować, ale ile to można się żegnać.
- Tyle ile trzeba. Nie rusza cię to, że nie zobaczysz Zayna przez miesiąc?
- Rusza ale nie tak bardzo jak ciebie. Myślisz że nie wiem że poszłaś się z nim żegnać? - powiedziała oskarżycielsko.
- Co??
- Jak niby dawał ci rady
- Chyba żartujesz. Nie myślisz chyba, że ja i Zayn?
- Właśnie tak myślę. Jesteście bardzo blisko.
- Tak jako przyjaciele. Nigdy bym tego nie zrobiła Niallowi.
- Wiem jaka jesteś. Wcześniej bawiłaś się chłopakami to czemu teraz tego nie robisz?
- Bo nigdy bym nie zraniła ani Ciebie ani Nialla. Jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu. Jak nie chcesz to nie wierz - wkurzona wstałam i poszłam do łazienki. Jak mogła mnie o coś takiego oskarżyć. Dobra kiedyś bywało różnie. Wiem o tym i nie zamierzam się tego wypierać ale to było kiedyś. Usiadłam na zamkniętej klapie sedesowej i najzwyczajniej w świecie zaczęłam ryczeć. Łzy powoli spływały mi strumieniami na spodnie. Nie wiedziałam dlaczego łzy tak bardzo cisnął się mi do oczu. Czasem kłóciłam się z JJ ale to były takie siostrzane kłótnie. Teraz wyglądało to poważnie. Gdy miałam już wrażenie, że wyczerpały mi się wszystkie łzy po drugiej stronie drzwi usłyszałam.
- Możemy pogadać? - wstałam, obmyłam twarz wodą i wyszłam z łazienki. przed drzwiami czekała oczywiście Jewel.
- Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio. Ciągle mam jakieś napady złości. Najlepiej bym coś rozwalała, albo na wszystkich wrzeszczała. To chyba przemęczenie. Przepraszam.
- Spoko. Powiedziałaś tylko prawdę - przyznałam smutno. - Ale nigdy bym nie zraniła Nialla. Nigdy.
- Wiem. Wierzę ci - przytuliłyśmy się i wróciłyśmy do naszego przedziału. Na szczęście leciałyśmy wynajętym samolotem i leciałyśmy same z ochroną. Czekała nas długa podróż więc obydwie postanowiłyśmy się przespać.

Lądowałyśmy oczywiście w Warszawie na Okęciu. Stąd miałyśmy bardzo blisko do miasta w którym mieszka nasze rodzeństwo. 100 km to samochodem niewielki dystans.
- Warszawa jest taka szara - powiedziała Jewel, wyglądając przez okno limuzyny.
- Nic się tu nie zmieniło odkąd tu byłyśmy ostatnim razem.
- Będziecie tutaj mówić po polsku? - spytał Josh.
- Oczywiście. Z początku może być trudno ale jakoś damy radę - powiedziała optymistycznie.
- Tutaj wydaje się jakby czas zwolnił - powiedziałam w zadumie.
- A mówią że Warszawa to miasto szybkiego życia - wtrącił się Don, który w razie potrzeby miał ochraniać Jewel.
- Zapraszam w takim razie do Los Angeles - zaśmiała się Jewel.
- Ewentualnie New Yorku- dodałam.
- Ja nie przeczę. Sam wychowałem się w Atlancie.

Tak jak mówiłam po niecałych dwóch godzinach, dojechaliśmy na miejsce. Niestety musiałyśmy się przemęczyć w jakimś hotelu, ale nie było źle. Przywykłyśmy już do życia w hotelach. Nigdy w prawdziwym domu. no może teraz gdy miałyśmy przerwę pomiędzy dwoma trasami, ale tak ciągle jeździłyśmy od lotniska do hotelu i areny na której śpiewałyśmy. Ewentualnie cała podróż tourbusem od Areny do Areny. Oczywiście w hotelu miałyśmy oddzielne pokoje, więc gdy tylko weszłam do swojego, postanowiłam zadzwonić do Nialla.
- Halo?
- Hej Skarbie. Dzwonię, żeby powiedzieć, że już dojechałyśmy na miejsce.
- Jesteście już w hotelu? - spytał zdziwiony.
- No tak - odpowiedziałam.
- Miałaś zadzwonić do mnie jak wylądujesz.
- Chyba nie będziesz się na mnie złościł, bo zadzwoniłam chwilę później.
- Chwilę? Jakieś 2 godziny - powiedział poirytowanym głosem.
- Proszę cię.
- Nie musisz mnie prosić. Wystarczy, że będziesz dotrzymywać obietnic.
- Nie zarzucaj mi że nie dotrzymuje, bo zawsze to robię.
- Tylko czasem z opóźnieniem.
- Wiesz co mam dosyć ciebie, Jewel i reszty. Mam dosyć waszego dogadywania mi. Jak macie coś do powiedzenia to powiedzcie wprost a nie jakimiś ogródkami - powiedziałam i się rozłączyłam. Po chwili mój telefon, który wylądował na łóżku, zaczął dzwonić. Odebrałam.
- Słucham?
- Przepraszam. nie chciałem nic ci zarzucać. Coś się stało?
- To ja przepraszam. Od kilku dni wszyscy mają do mnie jakieś ale...
- Ja nie mam. I uwierz powiedziałbym wprost.
- Dziękuję - powiedziałam z łaską.
- Pogadamy wieczorem na skype?
- Nie bardzo będę miała czas. Chciałybyśmy od razu spotkać się z rodziną.
- Ok rozumiem. A powiesz mi teraz co się stało? - położyłam się na łóżku i zaczęłam nawijać o tym jak Jewel mnie oskarżyła o bycie z Zaynem.
- Przepraszam Skarbie, że teraz to powiem, ale dziewczyna ma rację. Kiedy ma być zazdrosna o niego? Jak już będzie za późno?
- Trzymasz jej stronę?
- Spokojnie tylko w tej sprawie.
- Nawet jeśli jej słowa mnie zabolały? - powiedziałam oskarżycielsko.
- Skarbie - powiedział tonem pełnym poddania się.
- Dobrze wiem o co ci chodzi - powiedziałam.
- Nie fochaj się na nią tylko dlatego, że zależy jej na Zaynie.
- Dobrze - poddałam się.
- Zadzwoń do mnie w wolnej chwili
- Dobrze - znów powtórzyłam.
- Tylko nie zapomnij - uśmiechnęłam się.
- Nie zapomnę, spokojnie.
- Kocham cię, pa - gdy tylko się rozłączyłam, położyłam telefon na łóżku i nagle usłyszałam jakieś krzyki na korytarzu. Do mojego pokoju wpadła zdyszana Jewel.
- Co się stało? - spytałam zdziwiona.
- U mnie w po po pokoju - zaczęła jąkać. - U mnie w pokoju...
- No u ciebie w pokoju? - ponagliłam.
- Je je jest
- Co mysz? - spytałam poirytowana.
- Nie goły facet - wykrzyczała. Wybuchnęłam śmiechem, przekonana, że Jewel żartuje, ale ona wyglądała całkiem poważnie.
- Ty nie żartujesz? - spytałam. Energicznie zaprzeczyła głową.
- A gdzie Don?
- Poszedł zamówić obiad do pokoi.
- Chodź - wyszłyśmy na korytarz i skierowałyśmy się do pokoju Jewel. Po cichu weszłyśmy do pokoju, a potem do łazienki. Przed lustrem faktycznie stał nagi facet. Znaczy się owinięty już ręcznikiem. Trzeba przyznać mięśnie miał super.
- Przepraszam co pan robi w pokoju mojej siostry? - zapytałam ostro a koleś podskoczył z przerażenia i odwrócił się do nas. Dopiero teraz wydało mi się, że ma nie więcej niż 21 lat.
- Prze prze przepraszam - zaczął jąkać. - Katie?
- Katie i co z tego?
- Jestem twoim wielkim fanem - Jewel zaczęła chichrać.
- To nie uprawnia pana do tego by wchodzić do pokoju mojej siostry i korzystać z jej prysznica - tymi słowami chyba przypomniałam mu, że stoi w samym ręczniku.
- Przepraszam ja się tylko ubiorę i wszystko wyjaśnię.
- Proszę bardzo - powiedziała ze śmiechem Jewel. Koleś zaczął zdejmować ręcznik i naszym oczom ukazała się jego dupa. Jewel wpadła w śmiechawe a ja odchrząknęłam z uśmiechem na twarzy. Koleś szybko zarzucił z powrotem ręcznik.
- Przepraszam - powiedział czerwony jak burak.
- To my może najpierw wyjdziemy - pociągnęłam Jewel do salonu.
- Przepraszam to z roztargnienia - krzyknął za nami.
- Nie szkodzi - zaśmiała się JJ.
Po zaledwie 2 minutach chłopak do nas dołączył.
- Przepraszam. Nazywam się Kamil.
- Jestem Katie a to moja siostra Jewel - uściskaliśmy sobie dłonie.
- Przepraszam za to zamieszanie z pokojami. Byłem pewien że jestem we właściwym bo to kierownik hotelu otwierał mi drzwi. Nawet nie sprawdzałem swojego klucza.
- Ale meksyk. Nie ma to jak Polska - wymamrotała Jewel, która już się uspokoiła.
- Zdecydowanie. Wolę Anglię - wyszczerzył biały zgryz.





3 komentarze: